Chłopak klepną mnie w tyłek. Nie rozumiałam za bardzo tych wszystkich "gestów" czy jakby to nazwać. Chłopak miał dziewczynę to po co byłam mu potrzebna. Mogliśmy ze sobą porozmawiać, wyjść gdzieś tylko po co była ta reszta?
Dokładnie wiedziałam gdzie się obecnie znajdujemy, więc nie była mi potrzebna żadna pomoc w orientacji. Inari została w schronie, tak dla bezpieczeństwa. Wiedziałam, że nic by się jej nie stało gdyby poszła ze mną.
- Nie wytłumaczyłam ci jeszcze na czym polega ta gra. Przepraszam! - wyrównałam z nim tempo. - Każda drużyna liczy pięć osób, drużyn jest osiem. Obecnie gramy przeciwko jednej z nich. Reszta naszej drużyny jest już na swoich miejscach. Widzisz my jesteśmy w drużynie z czerwonymi bandankami, a na nich są skrzydła. My musimy zastrzelić wszystkie osoby z przeciwnej drużyny. Są oznaczone innymi kolorami jak coś. Jeżeli ktoś postrzeli ciebie musisz powiedzieć "Trafiony" i wrócić do schronu. To chyba tyle co musisz wiedzieć. Zawsze możesz się mnie zapytać, a no i ja jak coś będę ciebie obraniać w razie potrzeby - wytłumaczyłam co i jak, na sam koniec uśmiechając się. - Co do broni to jest ona elektryczna, a kulki gumowe. Nie odniesiesz poważnych ran o ile dostaniesz z daleka. Gorzej będzie jak kto podejdzie do ciebie bliżej, przyłoży do twojego ciała to możesz dostać dość poważne rany - uprzedziłam go, a on się uśmiechnął.
Usłyszałam jak ktoś się zbliża w naszą stronę. Zapach tej osoby nie należał do żadnej z osób z naszej drużyny. Wzięłam jeden ze swoich pistoletów i strzeliłam w tamtą stronę. Słysząc "Trafiony" wiedziałam że ta osoba nie należy do mojej drużyny.
- Nieźle ci poszło Księżniczko - usłyszałam głos nie należący do Kanane. Był to Ryu. Znałam go, gdyż kiedyś byłam w jego drużynie. Nie szyłam go za bardzo jakąś sympatią, nawet go nie lubiłam.
- Nie nazywaj mnie tak i lepiej już odejdź stąd - powiedziałam trochę srogo. - Chodźmy Kanane-senpai! - chwyciłam go za rękę, ciągnąc go tym samym za sobą.
<Kanane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz