wtorek, 24 października 2017

Od Ash'a CD Hangagog'a

Nie tego się spodziewał. W momencie gdy zdecydował się poniżyć na tyle, by błagać jak głupiec, obejmując go za nogę nie wpadł na to, że zostanie tu mimo wszystko, ale z koszulką i materacem. To było dla faceta jak gra, zabawa ze zwierzątkiem, ale Neverlordowi coraz mniej się to wszystko podobało.. a żeby i podobało się na pierwszym miejscu. Okropnie chłodne powietrze które wpadało przez okno bardziej raniło go niż sam kołek w tyłku, choć od tamtego krwawił, dlatego na podarowanie głupiej koszulki zareagował zaskoczeniem, oraz dziecinną radością. Chyba uderzyła mu ta radość za mocno do głowy, bo kiedy gostek wyszedł, Ash wczołgał się na materac i skulił w pozycji embrionalnej, wpychając nos w koszulkę i tuląc samego siebie. Wyglądał jak biedne dziecko które pierwszy raz od kilku lat dostało prezent na święta i nie wiedziało co zrobić z emocjami. I to trochę trwało, bo z obserwacji oświetlenia wyłapał, że spędził samotnie cały dzień. Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało. Już nie. Samotność i spokój, oraz ta odrobina ochrony w postaci koszulki dały mu małego kopa na myślenie. Ani razy nie był w toalecie, chciało mu się sikać, a przecież nie każe mu lać pod siebie.. zamierzał więc wybłagać go o wyjście do toalety. Kiedy zostanie choć na chwilę sam, może odnajdzie sposób na ucieczkę. Czy faktycznie się uda? Pewnie nie. Czy warto spróbować? Zawsze. Czekał tak więc aż nieznajomy wróci w ciszy, jak grzeczny chłopiec, bawiąc się w jego gierkę. Widząc go pod wieczór, jak otwiera celę, usiadł na kolanach zakrywając się mocniej koszulką i wpatrywał się w jego rozmazaną postać jak szczeniak na swojego pana z jedzeniem.
- Muszę do toalety - poinformował cicho, ściskając nogi w geście mocnego wstrzymywania moczu i pochylił się dla efektu. Chyba aktorstwo miał już wyrobione wiele lat temu, gdy musiał udawać porwanego cywila przed wrogami swojej gangsterskiej rodzinki.
- Tam masz kubeł - no i plany młodego legły w gruzach. Przecież nie mogło być tak wspaniale, no nie? Blondyn popatrzył jeszcze raz na swojego oprawce i pokręcił się w miejscu, z niezadowolonym jękiem. To nie podziałało, bo drugi kopnął kubeł w jego stronę, dobijając tym plan na ucieczkę.
- Nie potrafię tak do kubła - spróbował jeszcze raz, robiąc się cały czerwony ze wstydu na myśl sikania do tego pojemnika i to jeszcze przy nim.
- To już twój problem - cholerny dupek. Ash zmarszczył brwi i podsunął się pod ścianę, kompletnie ignorując faceta kiedy ten rzucił mu na tacy coś, co miało przypominać jedzenie, ale miało na sobie białe robale i gdyby nie zły wzrok, wieczornica pewnie porzygałby się na sam widok ,,dania". I znowu, został opuszczony. Czuł się tak bezradnie i tak mocno chciał stąd wyjść.. skulił się w sobie i dopiero teraz poczuł, że na prawdę chce mu się lać. Do dupy z tym wszystkim. Na szczęście długo na powrót swojego nowego oprawcy nie czekał, usłyszał go nadchodzącego może godzinę później, chyba z lepszym humorem. No to już ta prawdziwa ostatnia szansa. W sekundzie gdy wszedł, blondyn wstał, naciągając koszulkę i podszedł do niego powoli, uważając by przypadkiem go tym nie wystraszyć, co mogłoby się skończyć dla niego śmiercią i złapał go za koszulkę, unosząc wzrok. Nie interesował go jego wyraz twarzy, chciał tylko zwrócić na siebie uwagę.
- Nie wiem kim jesteś.. nigdy nie słyszałem o twojej rasie, ale pożywiasz się ludźmi, prawda? - zapytał, oczekując odpowiedzi, a gdy jej nie otrzymał, powtórzył. - Prawda..?
- Uparty jesteś, ale jeśli tak cię to ciekawi, jestem ghoulem, chyba logiczne, czym się pożywiam - powiedział jakoś tak płasko, bez emocji a potem odsunął go od siebie jednym ruchem. Ale Ash nie dał się i znowu się przybliżył.
- Jeśli chcesz, możesz.. - zamiast dokończyć, złapał go za nadgarstek i pociągnął wgłąb celi, po czym odsunął koszulkę, odsłaniając nagie ramię i odchylił szyję. Pamiętał przecież, że bardzo szybko regeneruje rany, a co ważniejsze, ma zdolność odrastania wybrakowanych miejsc w ciele. Nawet gdyby użarł mu całą nogę, po zatamowaniu krwawienia, Ash by przeżył. I znowu oczekiwał szybkiej reakcji, której od niego nie otrzymał.. było to bodajże uniesienie brwi, ale nie mógł tego zobaczyć.
- Cokolwiek.. nie każ mi tu siedzieć, nienawidzę samotności - wyszeptał. Łapiąc się ostatniej deski ratunku, padł przed nim na kolana i złapał go za spodnie, pociągając do siebie i wsunął mu dłoń pod koszulkę, odsłaniając brzuch i delikatnie przejechał po jego bliznach, składając kilka mokrych całusów na podbrzuszu. - Cokolwiek. Zrobię cokolwiek. Jeśli każesz mi tu zostać choćby dzień dłużej..
Znowu spojrzał do góry, prosto w jego oczy z poważnym wyrazem twarzy i uśmiechnął się wrednie, nie puszczając jego spodni.
- To będziesz musiał pozbywać się zimnych, nudnych zwłok.

| WYBACZ ŚMIERDZIELU BYDLAKU, nie wiem czy wszystko ma sens bo piszę z przerwami, ok kocham~ |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics