piątek, 23 marca 2018

Od Tsukiko Do Thyone

Dzień jak co dzień można by rzec, jednak pogoda dzisiejszego dnia zaskoczyła. Przez ostatnie było strasznie zimno, temperatura była poniżej minus dziesięciu stopni, a śnieg ciągle pruszył. Może i było to normalne ze względu na obecną porę roku, ale zimny podmuch wiatru który był czasami mocniejszy, powodował u mnie ciarki. Dzisiejsza pogoda zaskoczyła mnie tym iż słońce świeciło mocno, można było nawet poczuć ciepło bijące od niego. Śnieg nie pruszył, wiatr nie wiał, a w dodatku można było usłyszeć radosne dźwięki ptaków. Inari usiadła mi na ramieniu, gdy tylko założyłam płaszczyk na siebie. Jako, że dzisiejszy dzień miałam wolny od zajęć w szkole to postanowiłam, że wyjdę sobie na mały spacer, może i na jakieś zakupy. Zakluczyłam drzwi od mieszkania. Zeszłam po schodach, które już znałam na pamięć. Otwierając drzwi prowadzące na zewnątrz poczułam na twarzy ciepłe promienie słońca. Uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie. Zadowolona z tejże pięknej pogody, ruszyłam na przód. Coś zaciekawiło Inari, gdyż zaczęła wymachiwać swoim ogonem co bardzo dobrze czułam na swojej twarzy.
- Co jest Inari? - zapytałam się, a ona zeszkoczyła z mojego ramienia. Powiększając się do mniej więcej rozmiarów psa, chwyciłam się za jej ogon, a ona mnie poprowadziła do miejsca, które ją tak zainteresowało.
- Panienko - usłyszałam czyiś głos, który był wydany ostatnimi siłami.
- Nie pani sobie zje to, a za pieniądze kupi sobie coś to jedzenie - kobieta nie musiała więcej nic mówić, abym się nie zorientowała. Dałam jej smakołyki oraz pieniądze. Chociaż w jakiś sposób mogła pomóc starszej kobiecie.
- Dziękuję - usłyszałam radosny głos od kobiety. Szkoda że nie mogłam jej zobaczyć dokładnie. Uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę. Odeszłam od niej jak tylko zamieniliśmy kilka słów ze sobą. Inari się zmniejszyła i zajęła swoje miejsce na moim prawym ramieniu.
- Szkoda, że nie mogę nic zrobić dla niej! - powiedziałam cicho pod nosem. Idąc wolnym krokiem przed siebie, zapomniałam się skupić na drodze przez co wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - powiedziałam czując się strasznie winna. - Czy zrobiłam tobie jakąś krzywdę? - spytałam się, a Inari zeszła z mojego ramienia.

<Thyone?>

środa, 21 marca 2018

Od Anioła do Fuyu

- Jedz, jedz. Jestem pewny, że nic nie jadłaś cały dzień - pośpieszyłem ją, lekko klepiąc po plecach -bo wyglądasz - zniżyłem się do jej poziomu - mizernie.
Jedna, druga, trzecia... Dla pewności dorzuciłem czwartą tabletkę. Tak przynajmniej sądzę. Panienka wyśpi się jak królowa. Jeżeli w ogóle tknie to danie. Sam już nie wiem co to miało być. To gotowe danie musiało zostać zmielone, by nie wyczuła pigułek. Osobiście prędzej uciąłbym sobie język, niż miał to przełknąć, ale kucharzowi nie wolno podjadać jego własnych dań.
Mimowolnie rozbawiła mnie mimika dziewczyny. Swoimi szczenięcymi oczami błagała wręcz o coś innego albo o zupełnie nic do jedzenia. Pogłaskałem ją po różowiutkim policzku.
- Jestem okropnym kucharzem - za to lepszym kochankiem, o czym się przekona. - Jednak kranówka wychodzi mi najlepiej. Nawet czasem podgrzewam ją i dodaję saszetki herbaty bądź kawę sypką. Wracam za moment.
Wyszedłem, zamykając drzwi na klucz. Zszedłem powoli, ponieważ nie ma po co się śpieszyć.

Straconą rachubę czasu odzyskałem, kiedy wybiła 2 nad ranem w kuchennym zegarku. Wziąłem więc kubek parującej herbaty i ostrożnie poszedłem z nim po schodach do pokoju dziewczyny. W najwyższej komnacie, w najwyższej wieży, leżała niewiasta niepokalana, jednak zły smok nie zamierzał jej od tak za nic wydzielać część swego zamku. Kiedy ona, pod wpływem uroku, udała się w objęcia Morfeusza, on zabrał się za swój haniebny plan...
Moje podejrzenia się sprawdziły. Tabletki zadziałały. Spała. Talerz z jedzeniem miała obok siebie położony. Jadła, będąc już pod wpływem. To dobrze. Stopy luźno zwisały z łóżka. Kolana rozchodziły się. Cudownie widziałem cień między udami, taki kuszący i tajemniczy.
Pół pusty talerz odłożyłem na biurko. Następnie ułożyłem jej ciało prosto na łóżku. Zabrałem się za rozbieranie jej tak niezauważalnie jak tylko się dało. Spuściłem granatową spódnicę do ud, a marynarkę tego samego koloru odrzuciłem na bok. Rozpinanie koszulki przyszło z trudem. Zaczęły mi się ręce trząść. To po prostu było... nierealne. Za długo pościłem, dlatego mój instynkt bił się ze zdrowym rozumem. Chciałem ją wziąć tam od razu, na sucho. Cóż ze mnie za potwór... Musiałem się ugryźć w policzek. Ułożyłem plan zdobycia jej zaufania, więc się go muszę trzymać, ponieważ wolę by było w tym chociaż trochę uczucia pod koniec.
Zamarłem. Mamrotała, jakby się wybudzała. Na szczęście tylko majaczyła przez sen. Ostatni raz rzuciłem wzrokiem na jej prawie dziecięcą, aczkolwiek przeuroczą, bieliznę, po czym odziałem ją z powrotem. Marynarkę zawiesiłem o krzesło. Przykryłem ją pod samą szyję. Schyliwszy się, dałem jej buziaka w czoło ze słowami "Słodkich snów, nieznajomo. Niebawem poznamy się trochę bliżej".  Zanim wyszedłem, naprawdę ostatni raz sprawdziłem czy o czymś nie zapomniałem. Nie, niczego nie pominąłem.

<Fuyu?>

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics