- Vetur, proszę cię - westchnęła lekko, tym razem sięgając do półki nad nim, żeby wyjąć dwa kubki. Nasypała do nich kawy i zaraz zalała wrzątkiem, sadzając go po jednej stronie stołu. Sama zasiadła po drugiej i oparła policzek o otwartą dłoń.
- Zakochałem się - powiedział z żałosnym chichotem, który sam w sobie brzmiał jakby Vetur był na krawędzi mentalnego zdrowia. - Kurwa, zakochałem. Wiesz co jest najlepsze? Już go nienawidzę.
Reakcja żony była przewidywalna. Wzruszyła powoli ramionami i zamieszała kawę łyżeczką, gapiąc się w stół. Nie potrafiła powiedzieć mu nic, co by pomogło, więc nie mówiła nic. Wiedziała, że lata temu przeżywał podobny problem, ale wtedy sytuacja była nieco inna. Zima, zrozpaczony, uniósł kubek i przyłożył do ust, upijając nieco. Oboje pozwolili sobie na chwilę ciszy.
- Powinniśmy zjawić się w biurze razem - powiedziała nagle, przypominając sobie. Spojrzał na nią nieco zdziwiony. - Masz spotkanie z moim szefem.
- Oh, no tak - otarł twarz, a Esther posłała mu delikatny uśmiech.
- Zapomnij o nim.
_________________________________
Pobudka, krótka rozmowa, ubranie garnituru i papieros. Wyjście z domu, zabranie Esther ,,samochodem" służbowym, objęcie jej i udając szczęśliwe, poprawne małżeństwo, wejście do środka. Już na wstępie zostali zasypani powitaniami i krótkimi pogaduszkami. Temat związku był na językach od jakiegoś czasu i nie dało się tego uniknąć, bo w końcu, jak często spotyka się dwoje dobrze postawionych, czystokrwistych demonów z dzieckiem w drodze? Razem z innymi mężczyznami w garniturach, którzy mieli uczestniczyć w spotkaniu, weszli do windy i ustawili się w kątach, robiąc więcej miejsca. Ich dwójka; po środku, z lekkimi uśmiechami, reszta; otaczając ich. Dźwięk. Głos z małego głośnika. Grupa wylała się na korytarz, a oni podążyli, stając przy jednym z okien. Musieli zaczekać, aż ktoś otworzy salę konferencyjną. Poddenerwowany Vetur rozejrzał się dyskretnie licząc ważne osobowości, kiedy.. Noir? Nie wierząc własnym oczom, spojrzał jeszcze raz i otworzył lekko usta, by zwrócić wzrok na Esther. Dopiero co ledwo powstrzymał masywne pokłady złości przed wydostaniem się na zewnątrz, a ten pojawiał się akurat dzisiaj, wyglądając jakby w ogóle nie ruszało go to, co się między nimi stało? Nagłe spięcie się mężczyzny dziewczyna wyczuła natychmiastowo. Odwróciła się, by popatrzeć w tą samą stronę i sama, również się zdziwiła. Chcąc jednak uspokoić ,,męża", wzięła go za rękę i wtuliła się w jego ramię, zaczynając rozmowę z jednym z uczestników wydarzenia. Nie patrzył, ale wyczuł jak ten zbliża się, już nawet poczuł jego zapach, ale mutant zwyczajnie ich wyminął i wszedł do gabinetu jego przyjaciela. Czerwonowłosa pociągnęła go lekko za garnitur, zwracając uwagę bruneta na wlewających się do sali korporatów.
- Panie Moro, może zechciałby pan przedstawić plan..
_________________________________
Spotkanie trwało kilka godzin. Nie był na nie przygotowany przez wydarzenia ostatnimi czasy, ale refleks i szybkie myślenie pozwoliło mu przynajmniej stwarzać pozór dobrze obeznanego w przyszłych planach współpracy firmy w której pracowała jego żona oraz tej, do której należał on. Czuł, że mięciutki fotel i wysoko postawiona posada niedługo zamienią się, a on nareszcie przejmie całkowitą kontrolę, dlatego nie bał się mówić wprost i tak, jak prawdziwy lider. Nie oszukując się, Vetur przyznałby przed sobą, że jest idealny na to stanowisko. Kiedy skończyli, wszyscy uprzejmie zaczęli się żegnać i wychodzić tak, że na końcu została tylko ta dwójka.
- Dobra robota - powiedziała dumna i stanęła na palcach, składając lekki całus na jego ustach. Po części, bo chciała, a po części, bo niektórzy pracownicy dalej się w nich wpatrywali i chciała wypaść jak najlepiej. Vetur podziękował i przytulił ją do siebie, poszukując w tym uścisku czegoś, czego nie było. Teraz, myślami był gdzieś indziej. Może i potrafił skupić się przed całym stadem garniturów, ale gdy był już wolny, obraz niechlujnie do miejsca ubranego Noira powracał ze zdwojoną siłą. Zacisnął usta i odsunął się od żony.
- Wracaj do domu - powiedział rozkazująco, zerkając jeszcze na jej brzuch i wyszedł z sali, kierując się do gabinetu mężczyzny, który wcześniej rozmawiał z jego Czarnym. Wparował do środka, podszedł do biurka i prawie uderzył rękami o jego powierzchnię. - Neal.
- Vetur - współpracownik odpowiedział rozbawiony, wstając. - Jak poszło zebranie?
- Po co zapraszałeś tu Noira - zapytał wprost. Drugi uniósł brew.
- Nie wiedziałem, że jesteście już na ,,ty"..
- Nie pierdol, tylko gadaj. Kto tym razem.
Mężczyźni gromili się wzrokiem, oboje niezadowoleni z zachowania drugiego, ale któryś musiał wreszcie nieco ulec. Facet przymknął oczy i westchnął głęboko, odwracając się bokiem i zerkając na niebo za ogromnym oknem.
- Podobno często sobie go wypożyczałeś, to zdecydowałem się sprawdzić, czy da radę wytropić naszego starego przyjaciela Ruckusa - wytłumaczył po prędce, ale zanim zdążył zapytać dlaczego to takie dla Vetura ważne, jego już nie było. Demon wyszedł z biura ze zmarszczonymi brwiami i zjechał windą, by wyjść na ulicę ubierając się szybko. Pieprzony dziad, dawałem mu zlecenia na szuje, ale nie aż takie. Stojąc w ponownie, deszczu, Zima próbował wychwycić jakikolwiek trop, zapach, ale w taką pogodę chuja mógł. Zdecydował się wykorzystać teraźniejsze metody i wybrał numer kolorowo-włosego z nadzieją, że odbierze. Ale nie odebrał. Wkurwiony zawołał jednego z szoferów i wsiadł z nim na ,,motor", podając nazwę miejsca i ulicę. Jeśli Ruckus miałby pojawić się gdzie indziej, niż w swojej norze, to musiał być to właśnie ten klub. Liczył sekundy, które były w tym wypadku bardzo ważne. O mało nie uderzyli w przechodniów, śmigając z przeogromną prędkością. Może i przesadzał, może i nie. Ale dalej martwi się o tego pieprzonego mutanta. Wysiadł pod klubem i wkroczył do środka bez problemów, omijając dryblasów, po czym rozejrzał się. Muzyka grała dosyć głośno, więc nie opierał się na słuchu. Nie tym razem. Loża VIP. Przedarł się przez tłum i wbił do odgrodzonego przejścia, a potem skręcił.. do jego uszu dotarł odgłos tłuczonego szkła w jednej z loży po prawej. Wybrał drzwi i wszedł do środka. Jego oczom ukazał się wkurwiony do granic możliwości zmiennokształtny oraz mutant, którego podduszał, wbijając w podłogę pełną odłamków rozbitego wcześniej szklanego stołu. Nie zastanawiając się, dopadł gościa i odrzucił go na ścianę, uwalniając Noira z uścisku, ale dużo mu to nie dało, bo sam został przygwożdżony do ziemi. Był osłabiony, było mu cholernie ciężko, ale jakimś cudem przeturlał się i łapiąc za odłamek szkła, wbił go prosto w szyję ,,wroga", łykając powietrze jakby wstrzymywał je od samego początku. Noir kaszląc usiadł i pochylił się, sięgając za siebie i łapiąc za jeden odłamek, powoli wyciągając z poranionej skóry. Rozjuszony demon widząc to, wstał i podszedł do niego, łapiąc za ramię i unosząc do góry.
- Dałbym sobie radę - usłyszał tylko. I tylko tyle wystarczyło. Uderzył go mocno w twarz.
- Pierdolony śmiertelnik - warknął tylko, ściskając jego ramię i po krótkiej chwili, jednej sekundzie, zabrał oboje za pomocą cienia w bezpieczne miejsce, jakim była ulica. Stąd nie trudno było zejść do jednego z mieszkań i poprosić o apteczkę. Noir upierał się, żeby przestał i dał mu się tym zająć, tylko że za każdym razem widząc wzrok demona, od razu rezygnował z namowy. Brunet zdjął z niego ubranie i powoli zaczął wyjmować odłamki, a potem prowizorycznie obmył rany spirytusem i kazał mu wstać. Skupiając się na bandażu, Moro dokładnie obwiązywał materiał wokół jego klatki piersiowej w ciszy, którą sam przerwał.
- Dlaczego tam poszedłeś? - zapytał głosem wypranym z emocji i odrzucił wszystkie rzeczy, popychając go by usiadł z powrotem na kanapie a sam kucnął. - Będę miał przez ciebie niezły bajzel.
- Nie prosiłem cię żebyś za mną szedł - zaznaczył chłopak. Starszy zmarszczył brwi i wstał, odchodząc na kilka kroków. Noir również wstał, zbliżając się.
- Mogłeś dowiedzieć się, kim jest Ruckus zanim tam kurwa poszedłeś - nie hamował się z językiem, z resztą, nie miał zamiaru. Do tej pory serce waliło mu jak oszalałe. Odwrócił się i złapał go za szyję, specjalnie prowadząc do ściany i przyszpilając go do niej, sprawiając mu ból, gdy zranione plecy gwałtownie obiły się o nią. Puścił jego szyję, ale dłonie położył na powierzchni owej ściany, patrząc mu w oczy. Wygląda jakby przeżył wypadek samochodowy i nie spał od tygodnia.. - Jesteś lekarzem, porzuć zlecenia. Jeśli zabraknie ci pieniędzy, dam ci je, tylko się już nie narażaj.
| Zmieniłem zdanie, chcę zobaczyć jak Noir zareaguje *wstaw ryczącą minkę* |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz