Czarnowłosy mężczyzna z ociąganiem założył na siebie czarną koszulkę na długi rękaw i powąchał ją, upewniając się, że nie śmierdzi za mocno perfumami, po czym równie wolno zaczął myć zęby, nie zważając na kłótnie, która odgrywała się za jego plecami. Odwrócił się dopiero po wypluciu pasty razem z wodą, żeby zobaczyć, jak jego ,,żona" opiera dłoń na biodrze, palcem drugiej wygrażając nastoletniemu buntownikowi.
- Ile, do ku*wy nędzy razy, będę ci musiała powtarzać, że to co robisz jest debilizmem? - zapytała wulgarnie, nie panując nad emocjami. Ojciec owego chłopaka wyszedł więc z łazienki i położył jej dłoń na plecach, wręcz wypraszając ją z korytarza do innego pokoju, a sam został z synem, jedynie patrząc mu w jego rubinowe oczy. Zza drzwi pomieszczenia dało się słyszeć marudzenie i niezadowolone komentarze, które zaraz zniknęły, a w tle rozbrzmiał dźwięk wybieranego numeru.
- Ty też będziesz zrzędził? - zapytał młody demon i uniósł brew, na raz przypominając mężczyzne który stał przed nim. Mieli taki sam charakterek, może dlatego dogadywali się lepiej niż z własną matką i żoną, a zarazem demonią siostrą. Już na pierwszy rzut oka oczywistym było, że gó*niarz nie chce mieć z nimi dłuższego kontaktu niż ten, który miał na co dzień, gdy wychowywała go matka.
- A czy wyglądam, jakby mnie to interesowało? - zapytał starszy, bez dalszego słowa zrywając potomkowi naszyjnik z krzyżem który nosił przewieszony na szyi i spalił go w dłoni, wpierw zgniatając. Oburzony dzieciak otworzył usta i potem zamknął je z parsknięciem.
- Mam ich więcej.
- Nie wiem, czy to tylko buntownicza faza.. - tutaj zmrużył powieki. - ..czy może jesteś bękartem jakiegoś faceta, zamiast moim prawdziwym synem, cokolwiek to jest, wkrótce sam przekonasz się, że zabawa w chrześcijanina jedynie cię wykańcza.
- Robię to od.. - czarnowłosy zignorował tłumaczenia syna i poszedł do kuchni, gdzie upił sok pomarańczowy, a potem złapał za naleśnik, który zostawiła Esther. Naburmuszony psiarz poszedł za nim i padł na krzesło ciężko. - Wychodzisz z Esther?
- Mamą! Na Lucyfera, wyrażaj się - pokręcił głową. - Twoja matka poznała pewnego malarza i chce mi go przedstawić. No wiesz, mamy dużo pieniędzy, chcemy wspierać bla blaa..
- Pfft.. - podejście ojca rozbawiło młodszego.
- ..nie lubię takich pierdół, ale to część naszego wizerunku, muszę się poświęcić.
- Vetur, chodź bo już późno - jakby na złość, ruda piękność zawołała brata, stojąc już w przejściu w kurtce, ale i tak odsłaniając nogi, mając na sobie przykrótką sukienkę. Nie skomentował jej ubrania, choć przyjrzał jej się dokładnie i dopiero wtedy chrząknął. - Oh proszę cie.
- Już, już.. trzymaj się - puścił oczko do syna, który obserwował ich już w ciszy i zbliżył się do kobiety, obejmując ją i razem ruszyli do drzwi. Nie potrzebowali środka transportu, bez problemu zmieniając się w pół demoniczne formy ,,poszybowali" jak duchy na umówione miejsce, jakim była przyjemna restauracja, w której podawali ulubione wino demonicy. Weszli do środka, rozglądając się i kiedy czerwonowłosa dostrzegła Piotra, owego malarza, od razu ruszyli do stolika.
- Piotrze! Dobrze cie widzieć - przywitała się z nim serdecznie i usiadła, od razu zamawiając trunek. Vetur z uśmiechem polityka przedstawił się i opadł obok niej.
- Przyprowadziłem kogoś, kto może ci się spodobać - dodał mężczyzna, patrząc na Esther jakby wcześniej prosiła go o coś takiego. - ale wyszła do toalety.
- Nie szkodzi, możemy zaczekać - odparła, zerkając na Zimę. - Tak jak wcześniej mówiłam, nie chcemy z mężem robić ci kłopotu sławą ani niczym takim, ale chętnie zapłacimy duże pieniądze, jeśli stworzysz dzieło bazując się na kimś pięknym. Mam nadzieję, że ta dziewczyna jest tego warta.
- O, właśnie idzie - demoni spojrzeli w kierunku, z którego nadchodziła omawiana postać. Zdziwienie wymalowane na ich twarzach, lekkie wypieki na policzkach Esther oraz szeroko otwarte oczy Vetura wręcz krzyczały ,,jaka ona śliczna". Usiadła obok malarza..
| jedziesz malina |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz