Zebrani obserwowali przez szklane okna jak życie megalopolis zmienia się. Nadchodząca trzecia zmiana dnia ogłasza poprawienie ogólnego wyglądu społeczeństwa. Grupy zgarbionych ciał z wymęczonymi, szarymi twarzami ciągną się po ulicach, jak żywe trupy. Większość oszczędza ostatnie siły na ruchomych chodnikach. Wszyscy kierują się do swoich domów żeby odpocząć. Krzyżują swoje drogi z tymi, co teraz idą ich zastąpić. Z tłumem pełnym energii i chęci do pracy. Niektórzy w pośpiechu przepychają się między zombi, mamrocząc pod nosem przeprosiny, przekleństwa i wytłumaczenia. Wśród nich podążał szybkim krokiem pan Lynch.
- Widzę go - rzekł były generał Krutovy, a obecny minister ochrony, zwracając tym samym na sobie uwagę towarzystwa - Właśnie wchodzi do windy. Zaraz powinien tu być.
Wzrok zgrupowanych wojskowych, biznesmenów oraz profesorów przeniósł się na hologram Wielkiego Brata. Oczekiwali potwierdzenia z jego nieruchomych ust. On tylko odparł:
- Jak na pana wiek, muszę panu pogratulować sokolego wzroku.
Zhenia poczuł, że wreszcie może zasiąść do stołu kiedy tylko w Pokoju Wielkiego Komputera zjawił się ostatni zaproszony.
- Wybaczcie moje spóźnienie - wydyszał Marco - W moim laboratorium doszło do małej reakcji chemicznej i musiałem posprzątać...
- Jak my wszyscy musimy czasem po czymś sprzątać - skwitował Ojciec - Tak czy siak w końcu możemy zacząć.
- To świetnie, ponieważ chcemy wyjaśnień - wstała pani Pinkus, po czym po chwili wróciła na swoje miejsce - skąd to nagłe wezwanie? I dlaczego my wszyscy jesteśmy tu razem?
- Słyszę w twoim głosie lekkie podirytowanie, Atalio. Czytałaś dzisiejszą gazetę?
Jednak zanim odpowiedziała, Matka wyświetliła na ekranie rozkładówkę powiadomień o zdarzeniach z dnia dzisiejszego, ponieważ gazeta to o ciut za dużo powiedziane.Dziesiątki par oczu oczywiście skupiło się na pogrubionych tytułach zdarzeń, głównie o tematyce bitw pomiędzy naszym imperium, a przeciwnikami. Przeczytała na głos najświeższe wydarzenie.
- Z ostatniej chwili - teatralna pauza - Obóz żołnierzy na bliskim zachodzie został zaatakowany przez rebeliantów bombami laserowymi. Liczba śmiertelnych ofiar wzrasta z każdą godziną.
W sali zapanowała cisza jak makiem zasiał. Wieści musiały się przetrawić. Pierwszy skomentował to Zhenia, ponieważ takie nowiny nie zaskakują go już tak jak młodszych zastępców, jednak nie ukrywał zasępienia.
- Niby podpisali z nami zawieszenie broni niecały miesiąc temu. Chcieli uśpić naszą czujność. Teraz widać skąd biorą swoje obietnice i przysięgi... Akurat po życzeniu sobie wszystkiego najlepszego... Skurwysyny...
Zamyślony przetarł twarz w dłoniach i oparł się o nie podbródkiem.
- Rozumiem, że potrzeba pomocy w przetransportowaniu ciał z powrotem tutaj - mówił Lynch, ignorując to co przed chwilą powiedział wojskowy. - Dlatego jest tu wojsko i sponsorzy. Ale co mają z tym wspólnego naukowcy? Co jest przyczyną zwoływania nas tu? - uniósł się ze swym pytaniem.
Młodsza Siostra, która dotąd tylko się przysłuchiwała, uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Otóż, ekhem, jakby to ująć... W naturze z reguły nic się nie marnuje. Tak samo postanowiliśmy zadziałać.
Więcej nie musiała mówić, by wzbudzić burzę wśród poruszonych mózgowców. Nie brakowało donośnych słów dezaprobaty o łamaniu przepisów.
- To niezgodne z zasadami! - wstał - Przecież to jest modyfikacja ciała wbrew woli jego właściciela. A w tym przypadku to profanacja świętego spoczynku! A przecież celem Rodziny jest ochrona praw moralności i...
Swoje na szybko stworzone argumenty zastopował kiedy starcza pięść generała grzmotnęła o stół, przejmując prawo do głosu.
- A czy te kurwy myślały o moralności, naciskając przycisk?! - syknął nieswoim tonem - Chętnych do wojska brakuje, a przymusowa służba tylko by zaszkodziła naszemu poparciu. Jakby to, że wśród nas są szpiedzy, nie było dosadnym nożem w plecy... Kto będzie nas bronił kiedy wróg wytępi nasze siły zbrojne?! Rozpuszczona swołocz, obecna młodzież, która kurwi się na potęgę?! Nasza własna "Sodoma i Gomora"?! - wykrzywił twarz, ukazując swą wyraźną odrazę.
Minister zamilkł, rozglądając się po twarzach słuchających. Ci oniemieli. Znany był z ciętego języka, jednak teraz przełamał wszelkie oczekiwania swą przemową. Uspokoiwszy się, podszedł do okna. Teraz niebo nabrało kolorów ciemnej purpury, a na dole jarzyły się światła nieśpiącego polis marzeń i ambicji. Skrzyżował ręce za siebie.
- Nie chcę powtórki ze Starożytnego Rzymu czy dawnej Europy. Rodzina ma pełne poparcie wojska w tej sprawie - jeśli to ma istnień przez kolejne wieki, ktoś musi dbać o bezpieczeństwo tego - zza ramienia spojrzał na swoje puste miejsce. - Nawet jeśli to oznacza wieczność - dodał niemalże szeptem.
To jest tylko wątek fabularny. Wy nie musicie (ale możecie) nic zmieniać w swoich opowiadaniach przez to. To ma tylko pokazywać, że fabuła nie stoi w zamrożona w czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz