Andromeda Zalewiczówna
Urodzona 1 kwietnia roku bliżej nieokreślonego,
bibliotekarka, rozpoznawalna wśród artystów,
zasila klasę wyższą.
Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie.
Skąd i kim jest Andromeda – tego nikt nie wie, włącznie z nią. Zwykła, żartować, że jest córką Apollina, gdyż znaleziono w przestrzeni kosmicznej, niedaleko Słońca, kiedy była jeszcze mała. Zamknięto ją w bańce tlenowej, tej pierwszej, prymitywnej, ze szkła akrylowego i stopów tytanu. Prawdopodobnie została złożona w ofierze, co jest popularną praktyką wśród bardziej zacofanych ludów. Została uratowana przypadkiem, przez małego chłopca, który dojrzał ją przez szybę statku kosmicznego. Początkowo nikt się tym nie przejął – nie pierwsza i nie ostatnia zostanie zabita w imię przesądów. Lecz chłopiec nie dawał za wygraną – zanosił się coraz większym płaczem, aż w końcu załoga statku się ugięła. Kiedy dotarła na Ziemię, miała zostać oddana do domu dziecka, nikt nie miał ochoty przysparzać sobie obowiązków. Dowiedziało się o niej starsze, bezdzietne małżeństwo, które zdecydowało się ją przygarnąć. Niedługo potem została zaręczona z chłopcem, który ją uratował. Nie było to niczym dziwnym, wiele zamożnych rodzin postępuje w ten sposób, aby utrzymać swój status. Także i to małżeństwo miało zacieśnić więzy między rodami z wyższych sfer. Andromedzie wcale nie przeszkadzała aranżacja związku – w końcu to swojemu narzeczonemu zawdzięczała życie, był jej Perseuszem. Utrzymywała z nim ciepłe stosunki, i choć może nie stricte romantyczne, to przyjacielskie. Traktowała go bardziej jak brata niźli kochanka. Do ślubu jednak nigdy nie doszło. Perseusz (jak Andromeda zwykła nazywać narzeczonego) umarł w przeddzień zaślubin, pod kołami pojazdu. Pomimo tego, że dziewczyna nie kochała go, tak jak winna była kochać męża, to głęboko odczuła po nim stratę. Schodząc do Hadesu, wydarł kawałek jej duszy.*
Zachwyca nas zauważalne piękno; lecz wieczne jest to, co niewidoczne.
Andromeda całe swoje życie pławiła się w dostatku. Nigdy niczego jej nie odmawiano, w końcu jest jedyną córką. Pokładano w niej wielkie nadzieje, dlatego też nie szczędzono pieniędzy na jej edukację. Interesuje się głownie zagadnieniami humanistycznymi, lecz nie oznacza to, że można ją łatwo oszukać przy wydawaniu reszty. Nie jest szaloną imprezowiczką, czy dziewczyną na jedną noc. Mocno wierzy miłość, jednak nigdy jej nie zaznała, przynajmniej tej romantycznej. Kiedy tylko w jej życiu pojawia się potencjalny kochanek, od razu go zbywa, tłumacząc sobie, że to nie ma sensu, że on chce ją wykorzystać. Zazwyczaj spokojna, wręcz stoicka. Nie płacze za rozbitym telefonem czy podartą sukienką. Chorobliwa bałaganiara, która odkłada wszytko na ostatni moment, przez co wiecznie trzeba na nią czekać. W przeciwieństwie do większości klasy wyższej, nie chodzi z zadartym nosem i nie miażdży wszystkich swoją elokwencją. Spotkać ją można wszędzie tam, gdzie jest sztuka, uwielbia wernisaże i artystów ogólnie. Sama nie specjalnie spełnia się kreatywnie, woli być odbiorcą, nie nadawcą. Łatwo się zachwyca, szczególnie ludźmi, nie wszystkimi, naturalnie, jednak imponują jej osoby oryginalne, nietuzinkowe. Aczkolwiek takie zauroczenia kończą się tak szybko jak się zaczęły. Jest z lekka snobką, w głębi serca uważa się za lepszą od większości napotkanych osób. Bije od niej nonszalancja i pewna wyniosłość, a przynajmniej stara się tworzyć taki wizerunek. Dla zabawy lubi ludzi szokować, zaczepiać w nieco kokieteryjny sposób, przez co jest dość bezpośrednia. Neguje niektóre idee, aby zobaczyć co z tego wyniknie. Nie jest człowiekiem rodzinnym, nie lubi przebywać wśród dzieci i nie marzy o domku z ogródkiem. Bardzo ciekawska i dociekliwa, zawsze wie kto z kim i za ile, uwielbia plotkować. Jak na bananowe dziecko przystało, jest również beztroska i rozrzutna, co raz to znajduje sposób, aby roztrwonić kapitał. Czy to kąpiele z koziego mleka, czy uczta na wzór renesansowy – nieważne, priorytetem dla niej jest pozostać unikatem.
Wygląd to tylko dodatek do barwnej osobowości.
Andromeda jest stuprocentowym człowiekiem, który miał tyle szczęścia, aby nie ulegnąć żadnej mutacji. Nie jest za wysoka, zazwyczaj podczas rozmowy z innymi, musi zadzierać głowę, tak to już jest kiedy mierzy się 1,59 m. Jej figura nie przypomina figury modelek, lecz do kształtów rubensowskich, też jej sporo brakuje. Ni to gruba, ni to chuda, po prostu średnia. Jej skóra jest stosunkowo blada, w odcieniu kości słoniowej. Ubiera się zazwyczaj w ciemne sukienki o prostym kroju, nie przepada za przepychem. Na szyi zawieszony ma lekki wisiorek ze złota, z którym się praktycznie nigdy nie rozstaje. Ma dla niej wartość sentymentalną, jest prezentem od Perseusza. Jej rude włosy są wiecznie rozpuszczone i nieco poplątane, nie lubi wyszukanych fryzur i innych fryzjerskich przypinek. Oczy są pospolitej, piwnej barwy, nie zbyt duże. Jest dalekowidzem, a jej wada jest na tyle duża, iż nie może funkcjonować bez okularów. Na nosie znajduje się znikoma ilość piegów, niezauważalna pod makijażem. Policzki mocno podkreśla różem, jednocześnie starając się zachować umiar, choć różnie jej to wychodzi. Z racji tego, iż jest tylko człowiekiem, nie posiada specjalnych znaków szczególnych, tylko jedno, bezkształtne przebarwienie pod lewą łopatką.
Szukaj mnie, szczęśliwie dzień po dniu.
Mail: dzwnwsk@gmail.com
Chat: moja stara
Howrse: ~Amber | Z tego to praktycznie nie korzystam, więc gratulacje stworzenia takiej cudownej postaci proszę słać na maila bardziej.
*Aleksander Laurenty, Perseuszu odejdź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz