Spojrzałem na Mortena, a ten otworzył paszczę ziewając, ślina ciągnęła się po jego wielkich zębach. Zamknął pysk i polizał się po nim. Jego czarny wzrok spoczął najpierw na chłopaka, a potem na mnie. Westchnąłem i spojrzałem w dół na swoje nogi. Podniosłem mężczyznę i popatrzyłem mu w oczy.
- Podoba mi się twoja uległość jednak ja cię stąd nie wypuszczę. Ani nie zabije - powiedziałem jedynie i puściłem go. Spadł na ziemię z jękiem. Spojrzałem na stwora.
- Przynieś mu materac - rzekłem, a ten wyszedł, słyszałem jak jego łapy szurają po podłodze.
- Zimno tu - powiedziałem i podszedłem do okna, otworzyłem je by chłopak jeszcze bardziej się mordował. Spojrzałem na niego, dalej leżał na ziemi. Ukucnąłem obok niego, złapałem jego podbródek tak by patrzył na mnie. Płakał, widziałem strach w jego ruchach, cały drżał.
- Wytrzymaj, a wtedy spotka Cię nagroda - szepnąłem i zdjąłem swoją bluzkę podając mu ją. Chłopak spojrzał na mój brzuch, który był cały w bliznach jednak zanim zmrużył oczy ja już wstałem. Zabrał bluzkę i założył ją szybko na siebie otulając się jej ciepłem. Wszedł Morten, który ciągnął za sobą materac, który mimo iż nie jest gruby to jest dużo wygodniejszy.
- Nie hałasuj, tym razem przyniosę coś większego - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia kierując się od razu na zewnątrz. Zabrałem po drodze bluzkę, którą od razu założyłem. Musiałem zrobić dziś badania. Wiele badań...
~~~~**~~~~
Wszedłem do swojego gabinetu i usiadłem na krześle za biurkiem. Spojrzałem na swój zegarek na nadgarstku. Już niedługo... zrobię to szybko i sprawnie. Chciałbym dziś wcześniej wrócić by pomęczyć swoich gości. Nie można ich za długo zostawiać samych... mogą sobie coś zrobić. Zamknąłem oczy i oparłem się bardziej w krześle. Miałem ochotę zasnąć i budzić się tylko na posiłek... jeśli kto jeszcze by mi przynosił jedzonko do zabicia... och... to spełnienie marzeń. Ziewnąłem i zakryłem usta dłonią, przejrzałem papiery, osób które dziś mają mnie odwiedzić. Zauważyłem, że większość to badania krwi, których nie lubię. Nie dlatego, że sram się wkładać igłę w ciało i żyły swoich pacjentów. Jednak dlatego, że widzę krew, która jest w próbkach, a ja mam ochotę wtedy zabić tą osobę i zrobić milion takich próbek. Ktoś zapukał w drzwi, a ja spojrzałem na zegarek. Dopiero za pięć minut mam zacząć przyjmować pacjentów. Jeśli, któryś z nich wszedł przed czasem to może już do mnie nie wracać. Nigdy, bo inaczej będzie miał przesrane. Jednak to nie był pacjent, ani człowiek.
- Witaj Biliamie - powiedziałem i zamknąłem teczkę z papierami. Chwyciłem za kubek kawy, który leżał na moim biurku i przyłożyłem naczynie do ust i lekko przechyliłem odsuwając oczywiście lekko mały paluszek. Bądźmy kulturalni i dobrze wychowani...
- Hani, nie żeby coś, ale ostatnio jest ich coraz więcej, a nas coraz mniej. Zabierz się do prawdziwej pracy, a nie do badania ludzi, którzy są tylko posiłkiem - rzekł, a ja odłożyłem napój na biurko zamykając przy tym oczy. Uniosłem po chwili powieki i spojrzałem na niego.
- Pracuje nad tym, zresztą zabijam więcej niż wy razem wzięci. Więc stul pysk chyba, że mam cię zjeść. A tego nie chcesz - szepnąłem, a na końcu uśmiechnąłem się.
- Wybiła godzina. Muszę zacząć sprawdzać posiłek - powiedziałem i wskazałem palcem wskazującym drzwi za nim.
- Tamtędy masz wyjść - dodałem po chwili.
- Ale... - uniosłem dłoń do góry i zacząłem pisać w papierach dzisiejszą datę.
- Tam są drzwi. Wyjdź. Do widzenia - powiedziałem i opuściłem rękę kładąc ją na biurku. Mężczyzna zły opuścił pomieszczenie, a za nim wkroczyła do środka mała dziewczynka z mamą. Dziecko trzymało dorosłego za rękę. Słodko... szkoda, że nie lubię dzieci.
- Badanie krwi tak? - zapytałem, nawet na nich nie patrząc.
- Tak - rzekła matka z lekkim niepewnym uśmiechem.
- Wspaniale, usiądź na fotelu - wskazałem miejsce po mojej lewej strony i zapisałem w swoich papierach moje obserwacje. Wstałem i podszedłem do dziewczynki, która chyba bardzo się bała. No cóż... nie odróżniam chyba strachu od bólu. Ciekawe co jest gorsze.
Ash?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz