piątek, 27 października 2017

Od Deirdre do Noir'a

Wstanie rano jest czymś beznadziejnym. Jest jakaś tam cisza i spokój, widoki niby też, ale tak prawdę mówić tu jest beznadziejnie. Mieszkania elit są po stokroć lepsze. No czasem w nich bywam po jakąś pracę albo żeby pomieszkać u nich. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam pod prysznic, Fija robiła mi śniadanie. Nawet jeśli są androidy i cyborgi to mam jakieś towarzystwo niż żywi ludzie. Choć tu teraz rzadko się takowi zdarzają. Wychodząc z łazienki poszłam się do garderoby ubrać. Założyłam spódniczkę, bluzkę czerwoną do tego czerwoną podkolanówkę oraz czarna pasująca do spódniczki. Koturny ze schowkiem na noże. Nałożyłam makijaż, założyłam bransoletkę, która dostałam. Zrobiłam sobie kucyki z moimi sławnymi gumkami. Na udach miałam schowane dwa pistolety, spódniczka trochę je zasłaniała. Wyszłam z pokoju i poszłam zjeść śniadanie patrząc na telefon co za wiadomości mi przychodziły.

Śniadanie było pyszne jak zwykle. Pożegnałam się z moimi żyjącymi maszynami i zwierzątkiem. Idąc do windy, przeglądałam kolejne zlecenia.
***
W głównej siedzibie byłam jakoś dwie godziny później. Nie czekałam w żadnej durnej kolejce, podeszłam do recepcji.
- Czekaja na mnie. - Wyjęłam telefon i pokazałam jej coś. Tym czymś było zdjęcie razem z kimś z rodziny, bez większych przeszkód zostałam wpuszczona i zaprowadzona tam gdzie chciałam.
Nie musiałam długo czekać jeden z członków rodziny mnie przyjął. Po co rzucać imiona starczy, że mówię do niej Siva. Czemu akurat tak, akurat ona sama tak, kazała się nazywać.
- Dobrze to twoje wynagrodzenie. Jedna sprawa, idź do szpitala tam jest jeden z naszych klientów. Nazywa się Jones. - Kiwnęłam głową i wzięłam moją nagrodę, dokładniej kasę i parę dodatków. Wyszłam z siedziby. Kierowałam się do szpitala, najkrótsza droga to pojechanie tam. Wzięłam samochód, który dostałam. Właśnie tak, dostałam go od znajomych. Zresztą to mam robotę do zrobienia. Zanim ktoś mi ją sprzątanie.

Szpital jak to on budynek. Pełno ludzi, to jacyś mają operacje, a to nowi. Podeszłam do recepcji. Poczekałam chwilę.
- Tak słucham, do kogo pani. - powiedziała kobieta android.
- Jestem siostra Jonesa, gdzie on leży. - Musiałam poczekać, zanim sprawdziła.
- Sala 324. Drugie piętro. - Podziękowałam i poszłam do windy. W ostatniej chwili wpadł jakiś lekarz. Etykietka na kilcie Noir pewnie jego imię. Nietypowe tak samo, jak jego włosy, ale mimo to niezbyt teraz mam czas na nowe poznania. Winda się otworzyła i poszłam do odpowiedniej sali. Był sam Jones, coś koło trzydziestu lat. Miał jeszcze włosy, czuć od niego woń mutanta.
- Jones. Siva mnie przysyła. - Patrzyłam na jego ruchy.
- Rozumiem, tu jest wszystko, co ona chciała. - Wzięłam urządzenie, przekopiowałam wszystko na swój telefon i wysłałam do niej. Przy okazji usunęłam wszystko z jego urządzenia i mu oddałam.
- Jeśli coś zdobędziesz powiadom mnie, zapisałam ci mój numer. Tylko uważaj. - Wyszłam dzwoniąc do niej. Powiedziała, że dostała i wszystko się zgadza. Rozłączyłam się, natkałam się na jedną z lekarek. To jest akurat człowiek. Wzięła mnie do gabinetu i pokazałam jej bliznę na plecach, sprawdziła je, prześwietliła. Czekałam na wyniki.
- Co to jest? - powiedziała lekarka, wołając kolegę.
- Wyglądają na odłamki jakby wczepiły się w tkankę. Organizm sam je usuwa, rana powinna niedługo może się zasklepić. - usłyszałam męski głos.
Odwróciłam się i zasłoniłam plecy. Ten sam z windy.
- Więc jest w porządku i nic mi nie jest? - spytałam
- Tak jesteś zdrowa, tylko ta blizna trochę średnio wygląda. - powiedziałam kobieta
- Gdzie się jej nabawiłaś? - spytał
- Na walkach, jeden z gnoi i nie umiał przegrać i wziął coś ostrego i mi wbił. - Naciągana prawda. Kobieta poszła, a on został.
Podeszłam do niego i dotknęłam dłonią jego białych włosów. - Niecodzienny kolor. Kocie oczy, pasują ci. Będę się zbierać. - Zbliżyłam swój telefon do jego tak, że nie zauważył. Zabrałam mu portfel i zostawiłam kartkę gdzie go znajdzie. Trochę chamskie, ale cóż bywa.
***
Siedziałam na plaży, na jednym z leżaków i patrzyłam na morze i horyzont. Akurat dzisiaj nie musiałam iść do mojej pracy, zrobiłam wszystko w ciągu kilku dni. Więc robota dla rodziny mogę się zająć. Miło zarabiam sporo, zakupy zrobione wszystko gotowe. Mój telefon zaczął pikać, wyjęłam go i spojrzałam, że czerwona kropka (czerwona kropka był ten chłopak), jest niedaleko mnie. Wstałam i powoli podeszłam do samochodu, spojrzałam i dalej było, że jest coraz bliżej. Poczekam chwilę, zanim wrzuciłam. Idealne wyczucie. Pomachałam portfelem.
- Twoja zguba Noir. - Uśmiechnęłam się słodko. Trochę mnie to bawiło.
- Fajnie, oddaj mi moja wina własność. - Miałam już mu ją oddać, ale w sumie przyda mi się jego zdolność.
- Znajdź dla mnie kogoś masz tu zdjęcie i kilka informacji. - Dotknęłam jego ramienia niemal od razu poczułam jego emocje. To było, jakbym uderzyła w pociąg. Próbowałam to ignorować, dopóki mnie się nie odsunął.
- Najpierw kradniesz, a teraz dajesz mi robotę. Masz niepokoi. - To miało być nie miłe, bardziej mnie rozbawiło. Chciał odejść, nie pozwoliłam mu na to, wyjęłam nóż i delikatnie go przycięłam. Cięcie było blisko tętnicy. Zbliżyłam głowę do rany i niemal od razu polizałam. Smaczna krew typowa dla człowieka, więc zapewne mutant klasa A. Odsunęłam się po kilku minutach i oblizałam nóż następnie go schowałam.
- Hmm. Noir, czyżbyś był mutantem klasy A. Prosto z probówki. Takiego jeszcze nie miałam. - Patrzyłam na niego oblizując wargi.
Nieraz smakowałam krwi, gatunków. Nawet sobie zapisuje ich smak i kolor, u jakich osobników.
- Aha. Dobra daj tę robotę. - Poprawiłam delikatnie spódniczkę. Przyciągnęłam go do siebie, oparłam się o samochód. Moje dłonie jeździły po jego klatce piersiowej, rękach i pociągnęłam go, aby na mnie spojrzał.

Noir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics