- Jedz, jedz. Jestem pewny, że nic nie jadłaś cały dzień - pośpieszyłem ją, lekko klepiąc po plecach -bo wyglądasz - zniżyłem się do jej poziomu - mizernie.
Jedna, druga, trzecia... Dla pewności dorzuciłem czwartą tabletkę. Tak przynajmniej sądzę. Panienka wyśpi się jak królowa. Jeżeli w ogóle tknie to danie. Sam już nie wiem co to miało być. To gotowe danie musiało zostać zmielone, by nie wyczuła pigułek. Osobiście prędzej uciąłbym sobie język, niż miał to przełknąć, ale kucharzowi nie wolno podjadać jego własnych dań.
Mimowolnie rozbawiła mnie mimika dziewczyny. Swoimi szczenięcymi oczami błagała wręcz o coś innego albo o zupełnie nic do jedzenia. Pogłaskałem ją po różowiutkim policzku.
- Jestem okropnym kucharzem - za to lepszym kochankiem, o czym się przekona. - Jednak kranówka wychodzi mi najlepiej. Nawet czasem podgrzewam ją i dodaję saszetki herbaty bądź kawę sypką. Wracam za moment.
Wyszedłem, zamykając drzwi na klucz. Zszedłem powoli, ponieważ nie ma po co się śpieszyć.
Straconą rachubę czasu odzyskałem, kiedy wybiła 2 nad ranem w kuchennym zegarku. Wziąłem więc kubek parującej herbaty i ostrożnie poszedłem z nim po schodach do pokoju dziewczyny. W najwyższej komnacie, w najwyższej wieży, leżała niewiasta niepokalana, jednak zły smok nie zamierzał jej od tak za nic wydzielać część swego zamku. Kiedy ona, pod wpływem uroku, udała się w objęcia Morfeusza, on zabrał się za swój haniebny plan...
Moje podejrzenia się sprawdziły. Tabletki zadziałały. Spała. Talerz z jedzeniem miała obok siebie położony. Jadła, będąc już pod wpływem. To dobrze. Stopy luźno zwisały z łóżka. Kolana rozchodziły się. Cudownie widziałem cień między udami, taki kuszący i tajemniczy.
Pół pusty talerz odłożyłem na biurko. Następnie ułożyłem jej ciało prosto na łóżku. Zabrałem się za rozbieranie jej tak niezauważalnie jak tylko się dało. Spuściłem granatową spódnicę do ud, a marynarkę tego samego koloru odrzuciłem na bok. Rozpinanie koszulki przyszło z trudem. Zaczęły mi się ręce trząść. To po prostu było... nierealne. Za długo pościłem, dlatego mój instynkt bił się ze zdrowym rozumem. Chciałem ją wziąć tam od razu, na sucho. Cóż ze mnie za potwór... Musiałem się ugryźć w policzek. Ułożyłem plan zdobycia jej zaufania, więc się go muszę trzymać, ponieważ wolę by było w tym chociaż trochę uczucia pod koniec.
Zamarłem. Mamrotała, jakby się wybudzała. Na szczęście tylko majaczyła przez sen. Ostatni raz rzuciłem wzrokiem na jej prawie dziecięcą, aczkolwiek przeuroczą, bieliznę, po czym odziałem ją z powrotem. Marynarkę zawiesiłem o krzesło. Przykryłem ją pod samą szyję. Schyliwszy się, dałem jej buziaka w czoło ze słowami "Słodkich snów, nieznajomo. Niebawem poznamy się trochę bliżej". Zanim wyszedłem, naprawdę ostatni raz sprawdziłem czy o czymś nie zapomniałem. Nie, niczego nie pominąłem.
<Fuyu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz