Menu

poniedziałek, 26 lutego 2018

Od Fuyu do Anioła

- Mogłabym chociaż do nich zadzwonić? - zapytałam nerwowo bawiąc się palcami.
- Wykluczone. Nie chcemy żeby ktoś nas namierzył, prawda? - pogłaskał mnie po głowie.
- Rozumiem...
- Pójdę zrobić ci coś do jedzenia. Siedź tutaj grzecznie - posłał mi uśmiech, którego nie byłam w stanie odwzajemnić. Wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Z tego co usłyszałam na kluczyk. Trochę mnie to zaniepokoiło ale nie chciałam nad tym myśleć. Położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit.
- Na sto procent coś jest z nim nie tak - Yang pojawił się na moim brzuchu. - Mówię ci - chwilę później był już na mojej głowie.
- Nie przesadzaj. Pomógł mi przecież... - westchnęłam głośno i przymknęłam powieki.
- Jak zwykle głupiutka i naiwna - fretka przewróciła oczami.
- Nie męcz mnie teraz. Potrzebuję chwili spokoju a ty mi nie pomagasz. Jak zwykle.
- Wypraszania sobie ty mała cholero! Kto cię zawsze podtrzymuje na duchu gdy ci źle? Kto jest twoim najlepszym przyjacielem?
- Yang idź sobie - i jak na pstryknięcie palcami znowu zostałam sama. Wstałam z łóżka żeby móc lepiej rozejrzeć się po pokoju. Oprócz łóżka nie było tu prawie nic. Jakiś regał na książki, na którym brakowało... Książek. Małe biurko, trochę zniszczone tak jak krzesło, które przy nim stało. Moją uwagę przykuła głównie szafa stojąca w kącie pokoju. Otworzyłam ją licząc na to, że znajdę coś ciekawego. To, że była pusta chyba nie było dla mnie zakończeniem. Kiedy stałam przy meblu usłyszałam jak drzwi otwierają się. Mój "wybawca" przyniósł jakiś posiłek na tacy. Kiedy zobaczyłam co to zaczęłam zastanawiać się nad tym czy to aby na pewno jedzenie. - Bardzo... Dziękuję - trochę skłamałam.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować - uśmiechnął się na co nawet nie zareagowałam. Wzrok wbiłam w tą breję, która znajdowała się w misce i błagała o wylanie do toalety. Białowłosy stal i cały czas patrzył mi na ręce. Miałam nadzieję, że nie będzie czekał tutaj do momentu aż zjem wszystko z miski. Jeśli tak chyba się załamię.

<Aniołek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz