Menu

niedziela, 5 listopada 2017

Od Ash'a CD Hangagog'a

     Nie trwało to długo. Nagłe wparowanie do domu, rozmowa pomiędzy jakąś kobietą i facetem, który go uratował, nagły krzyk przeszywający powietrze i łomot, gdy jego ciało upada na podłogę. Rwanie mięsa. Nie brzmiało to jak pożywianie się, bardziej bawienie jego wnętrznościami. Słyszał jak dywan zostaje przesunięty, a klapa otworzona. Już wiedział, że czeka go rychła śmierć, dlatego złapał za nóż który zabrał z kuchni wybawiciela, szybko przykładając do krtani. Ale zanim zdążył zrobić nacięcie, został wyciągnięty i rzucony na ścianę, na której odbryzgnęła się krew starca. Gdy z jękiem otworzył oczy, widział wszędzie szkarłatną ciecz i jego mięso. Ostatnie co zobaczył, zanim stracił przytomność od uderzenia, to jego twarz, wykrzywiona w strachu i ogromnym bólu. Każdy pomyślałby, że to dobrze, stracił przytomność, nie spotka go więcej bólu. Ale problem był w tym, że ta przytomność może bardzo szybko powrócić, tym bardziej u wieczornicy. Gdy znowu był świadomy, nieznajoma mu osoba, w znajomej celi zakuła go w łańcuchy które nieprzyjemnie wbijały się w jego nadgarstki i parsknęła śmiechem widząc nieudolne próby uwolnienia się.
Cholera. Cholera!
- Najpierw on, teraz jakaś suka! Mam dość! Odpierdolcie się do kurwy nędzy! - wydarł się gdy bardziej ożywiły się jego komórki mózgowe i odzyskał zdolność myślenia. Słowa te jednak nie spodobały się kobiecie, bo jak zakładał, nie miała między nogami penisa. Rzucił się bardziej do przodu i opadł z powrotem na ścianę, a ta podszedła do niego i uśmiechnęła się w.. specyficzny sposób.
- Trochę cię pobawimy, dziwko - aż przeszły mu ciarki po plecach. Kurwa, no nie chciał znowu tego wszystkiego, wolał zdechnąć, teraz, już. Ale nie to go czekało. Zanim się zorientował, ta pokazała mu przed oczami igłę.. i poczuł jak gorący materiał wślizguje się w jego skórę i mięso. Zawył z bólu i rzucał się, a ta kontynuowała. Krzyczał i płakał, ale z każdą następną igłą czuł coraz mniej siły. Jego ciało starało się wyleczyć rany, ale nie mogło, bo obce ciała pozostawały w środku. Ze zdartym gardłem i ciałem z którego ciekła krew, całym osiniaczonym, Ash wreszcie wyrzucił z siebie.
- ..błagam.. - chrypa sprawiała, że ledwo było go słychać. - ..przestań, zabij mnie.. nie mogę..
- To dopiero początek.
- Mogłeś nie uciekać - jego szept rozbudził trochę zamroczonego porażającym bólem Ash'a. Jęknął gdy ten puścił jego twarz i pozwolił głowie opaść w dół. Nie potrafił ruszyć żadną kończyną, ale jak tak o tym myślał, kiedy nie był nieprzytomny, to nawet się cieszył. Im dłużej będzie posiadał te igły w sobie, tym większa będzie szansa za zakażenie. Może nie jest to przyjemna i szybka śmierć, ale lepsze to niż zostanie tu z tymi psycholami. - To jak? Będziesz grzeczny?
- Mphh.. bhahahah.. - zaczął chichotać. Jego psychika mocno podupadła, ale po części chichot brał się z czegoś innego.
- To aż takie zabawne? - Hangagog, przyzwyczajony z pewnością do podobnego zachowania, złapał go za włosy i pociągnął do tyłu, znowu zmuszając go do patrzenia w swoje oczy. A blondyn uśmiechał się perfidnie.
- Ta suka go zabiła - powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało i przegryzł swoją wargę, nagle wyrywając się do przodu tak mocno, że zderzył ich czoła, jednak nie na tyle mocno, by ghoula zabolało. A ten się nie cofnął. Wieczornica wpatrywał się z bliska w jego źrenica i przechylił głowę po kilku sekundach, prawie łącząc ich usta. Zamiast tego, wyszeptał. - Korzystaj ze swojej ,,dziwki" ile możesz.. nie zostało ci dużo czasu, skurwielu.
- A ty dalej uparty.. - zacmokał z niezadowoleniem i odepchał go, wyciągając swoje kagune, które nieco wystraszyło Ash'a, ale uderzyło ono tylko w łańcuchy, pozwalając mu na upadek na podłogę. Wydał z siebie zduszony krzyk i przewrócił się na plecy, drżąc. Ale nie na długo, bo został podniesiony za pomocą tego samego kagune, które przebiło jego brzuch. Podobnego bólu nie czuł jeszcze nigdy w życiu, ale nie był w stanie krzyczeć. Wypluł jedynie krew która spłynęła po jego brodzie, oraz ubrudziła z góry twarz Hangagoga. - Oh, mój błąd. Zabolało?
Powoli został położony na ziemi a kagune wysunęło się z niego, zostawiając go wykrwawiającego się. Patrzył się przed siebie i od czasu do czasu drgał, w konwulsjach ciała. Był tak blisko śmierci.. ghoul kucnął po kilku minutach wpatrywania się w tą żałosną scenę i posadził go, opierającego się o ścianę. Następnie położył dłoń na jego policzku i uśmiechnął się.
- Wytrwały jesteś.. jestem pewien, że się wyliżesz - wstał, ostatni raz spojrzał na chłopaka i wyszedł.
- Biedna dusza - usłyszał delikatny głos, nie należący ani do kobiety, ani do Hangagoga. Był jak balsam na jego rany, jak miód na języku. Jak piękna melodia dla ucha. Dotyk, który czuł, a mianowicie lekkie muśnięcia ramion i czoła usypiały go, a zarazem wybudzały. - Otwórz oczy.
Nie chciał, chciał odejść. Nie potrafił znieść więcej. Ale jednak.. coś podpowiadało mu, że warto. Uniósł powieki i wbił wzrok w kompletnie nieznajomego mu mężczyznę, o średniej długości włosach, świecących zielonych oczach oraz spokojnym wyrazem twarzy. Biło od niego ciepło i miłość, dlatego nie dziwnym jest to, że Ash od razu pomyślał, że to Bóg.
- Przyszedłeś po mnie.. - wyszeptał, dopiero teraz czując, że nie ma w sobie żadnych igieł. Że jego rana w brzuchu jest kompletnie zagojona. Że znowu może mówić. Cichy śmiech nieznajomego rozbrzmiał w całej celi. Pomógł mu wstać i posadził go na krześle, które nagle znalazło się w środku. - Dlaczego.. kim..
- Mój drogi - przerwał mu, kucając i kładąc dłonie na jego kolanach. Blondyn zamknął się i gapił w niego z maślanym wzrokiem. - Mój przyjaciel.. znalazłem go martwego. Sh, shh.. nie martw się. Wiem, że to nie twoja wina. Ale wiem, że próbował cię uratować. Udało mi się cię odnaleźć, skoro on dawał ci szansę, ja też ją dam.
Kiedy szatyn mówił, Ash powoli spojrzał za niego i nagle wyprostował się, wskazując palcem na Mortena, majacząc się, ale kolejny wybawca pokręcił głową. Morten wszedł i jakby kompletnie inna istota, usiadł obok mężczyzny i patrzył na blondyna.
- Jak..
- Mam rękę do zwierząt - parsknął. - Twojego kolegi ghoula nie ma. Wyszedł wcześniej. Powiedz mi tylko.. co teraz? Co chcesz zrobić? Chcesz odejść?
- J-ja.. ja nie wiem.. - wydusił z siebie ledwo. Nie wiedział NIC. Nie był w stanie odpowiedzieć na takie pytanie od razu. Demon - czego jednak nie wiedział, bo nie znał jego rasy - pokręcił głową i wstał z klęczek. Wtedy dało się słyszeć, jak właściciel domu powrócił. Ash prawie popłakał się na te odgłosy, ale demon pogłaskał go po włosach, czekając, aż ghoul zejdzie do nich. Gdy stanął w przejściu, Morten jakby wrócił do zmysłów i podszedł do swojego właściciela warcząc w zdezorientowanym geście. Długowłosy zaś, uśmiechnął się do mężczyzny.
- Jak miło, że się spotykamy, właśnie pomogłem temu panu.. widzisz, twoja koleżanka zabiła ważną dla mnie osobę przez niego, więc podejrzewam, że zasługuje na lepsze traktowanie. Co o tym myślisz? Ja.. - tutaj pomógł blondynowi wstać i poklepał go po ramieniu. - Uważam, że jest w nim potencjał. Szkoda robić z niego worek treningowy-- nie nie nie, nie wyciągaj kagune. Uwierz, nie potrafiłbyś mnie trafić. Nie chcę ci robić krzywdy, ani wchodzić ci w drogę.. ale..
- Han.. - Ash nagle przejął inicjatywę i spojrzał na oprawcę proszącym wzrokiem, a zarówno przepraszającym.

| KOCHAJ MNIE KUŹWA |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz