Andromeda jedyne co miała, idąc do stolika, to pustkę w głowie. Piotr jak to Piotr, nic konkretnego jej nie powiedział. Lubił jej robić niespodzianki, a potem obserwować jak dziewczyna radzi sobie w nowych warunkach. Nie zawsze to, co wymyślił malarz było mądre. Chociażby ten incydent z wilkołakami, po którym trzeba było szukać zastępczej pracowni. Do dziś w atelier stoi stół, w którym został ślad po zębach wilka. Dlatego, czymkolwiek był pomysł Piotra, to napełniał Andromedę wewnętrznym niepokojem.
Goście już przybyli, a ona nie zdążyła pociągnąć Piotra za język przed ich przybyciem.
Lekko zdezorientowana usiadła obok malarza. Zaraz potem przypomniała sobie, że nic o sobie nie powiedziała. Chciała wstać i się przedstawić, jednak Piotr ją ubiegł:
– Moi drodzy, to jest właśnie Andromeda, o której wam wspominałem. – Chyba pierwszy raz nie zdrobnił jej imienia.
– Dzień dobry. – Posłała dyplomatyczny uśmiech w stronę nieznajomych.
– A to są Esther i Vetur. – Para wlepiła wzrok w dziewczynę.
– Jak wam się podoba? – Uśmiechnął się artysta.
– Andziu. – Piotr zwrócił ku niej wzrok: – Mam klientów.
Dziewczyna otworzyła usta chcąc mu pogratulować, jednak nie mogła z siebie nic wydobyć. Naprawdę cieszyła się, że w końcu ktoś dał mu zlecenie. Malarz niewątpliwie posiadał talent, ale w dzisiejszych czasach mało kto mógł sobie pozwolić na zakup obrazu, szczególnie dużego formatu, a to właśnie w nich specjalizował się artysta. Gdyby byli tutaj sami, to wstałaby go uściskać, lecz obecność nowo poznanych osób hamowała jej ekspresję.
– Bardzo się cieszę – ozwała się po chwili: – Ale nie rozumiem celu mojej obecności – dodała bardzo formalnie.
– Chcemy, abyś to ty była na naszym obrazie. – Radośnie klasnęła w dłonie Esther.
Vetur nic nie mówił, tylko wziął łyk wina od partnerki, co, sądząc po mimice, nie spodobało się jej, jednak nic nie powiedziała. Jego flegmatyzm wpadający w stoicyzm z lekka przerażał innych.
Dziewczyna otworzyła usta chcąc mu pogratulować, jednak nie mogła z siebie nic wydobyć. Naprawdę cieszyła się, że w końcu ktoś dał mu zlecenie. Malarz niewątpliwie posiadał talent, ale w dzisiejszych czasach mało kto mógł sobie pozwolić na zakup obrazu, szczególnie dużego formatu, a to właśnie w nich specjalizował się artysta. Gdyby byli tutaj sami, to wstałaby go uściskać, lecz obecność nowo poznanych osób hamowała jej ekspresję.
– Bardzo się cieszę – ozwała się po chwili: – Ale nie rozumiem celu mojej obecności – dodała bardzo formalnie.
– Chcemy, abyś to ty była na naszym obrazie. – Radośnie klasnęła w dłonie Esther.
Vetur nic nie mówił, tylko wziął łyk wina od partnerki, co, sądząc po mimice, nie spodobało się jej, jednak nic nie powiedziała. Jego flegmatyzm wpadający w stoicyzm z lekka przerażał innych.
– Nie mam nic przeciwko – odparła.
Nie podobało się Andromedzie, to że niespodziewanie została wepchnięta w
rolę modelki, z resztą już nie pierwszy raz. Nie miała większego
wyboru, została przyparta do ściany. W prawdzie mogłaby odmówić, lecz
obawiała się, że wtedy klienci mogli by odejść. Bardzo zależało jej na
tym, aby doceniono w końcu Piotra, może nawet za bardzo. Malarz mógł nią
dowolnie manipulować, a ona nie wiedząc czemu zawsze zgadzała się na
jego pomysły. Jeden obraz w tę czy w tamtą to przecież nic wielkiego,
prawda?
– Jakieś wymogi co do malunku? – spytała.
– Akt – rzucił Zima, zanim ktokolwiek się odezwał.
Zapadła cisza. Esther spojrzała na niego z ukosa, Piotr się tylko uśmiechnął pod nosem, tak jak to miał w zwyczaju. Vetur mierzył wzrokiem modelkę, ta dzielnie nie spuszczała oczu.
– To chyba nie będzie problemem? – dodał demon po chwili.
– Nie, ależ skąd. – Kobieta grała silniejszą niż rzeczywiście była.
– Wspaniale! – Klasnął w dłonie, tak jak uprzednio zrobiła to jego partnerka.
Wręcz zajebiście! – dopowiedziała sobie Andromeda: – Piotr na pewno też tak sądzi.
– Cóż, jeśli to wszystko, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko od jutra zabrać się do pracy. – Ożywił się malarz: – Przynajmniej nie będzie problemu z kostiumem, co nie Andziu?
– Jutro nie mogę. – Zignorowała żart: – Mam cały dzień w bibliotece.
– Na prawdę nie rozumiem po co ci ta robota. – Zapał malarza się ostudził.
Na te słowa po twarzy Esther przebiegła jakaś emocja, której nie dało się jednoznacznie odczytać. Demonica szepnęła coś do swojego partnera.
/ciśniesz Janek\
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz