Menu

niedziela, 5 listopada 2017

Od Ash'a CD Hangagog'a

     Reakcja Hangagog'a na nagłe warczenie Mortena była conajmniej niepokojąca. Wciąż był zaspany i nie za bardzo ogarniał, co się dzieje, jednak kiedy ten rzucił się do wyjścia i kazał mu zostać, jasnym stało się, że będą walczyć. Siedział więc jak mu nakazano, pocierając czoło i oczy. I wtedy dostał olśnienia.
- Morten walczy.. - wyszeptał, otwierając szeroko oczy, po czym mrużąc je. Gwałtownie wyskoczył z łóżka o mało się nie wywracając i poleciał do okna, sprawdzając, czy uda mu się je otworzyć. Los się do niego uśmiechnął. Otworzył je szeroko i z walącym szybko sercem, wyskoczył, rzucając się na przód. Cholera, cholera! Biegł szybciej niż kiedykolwiek w życiu, sapiąc i pojękując, gdy kolejne kamienie, gałązki i inne pierdoły wbijały mu się w stopy. To była jego jedyna okazja. Po nocy którą spędził u jego boku był w pełni sił, toteż łatwo przyszło mu biec prawie przez pół godziny. Nie zatrzymywał się. Szedł szybko, a zwalniał tylko gdy już dobitnie brakowało mu tchu. Nie zapowiadało się, żeby szybko znalazł miejsce, w którym się schroni, dlatego nie chciał już teraz ulegać zmęczonemu ciału. Znowu zaczął biec, przedzierając się przez chaszcze i po dłuższej chwili, jakby na wołanie, jego oczom ukazało się kilka budynków, była to mała mieścina, nikt nie przebywał akurat na dworze, bo było zimno, ale to już prawie ratowało jego biedne życie. Rzucił się do przodu i zaczął walić w każde drzwi po kolei, dopóki jedne z nich nie otworzyły się. Nie patrzył nawet, kim był domownik, zaczął krzyczeć.
- Błagam! Wpuść mnie! Musisz mnie schować! - błagał, a kiedy tamten chciał zamknąć drzwi, Ash padł na kolana i przytrzymał się jego ręki, płacząc. Już od kilku minut padało i jego ciało przemoknęło, nie wspominając już o kolanach całych w błocie. - Jeśli mi nie pomożesz, on mnie znajdzie i zabije, proszę, proszę pomóż mi, błagam, błagam cię..
- ..do jasnej.. właź - usłyszał nagle i uniósł twarz, by z uśmiechem rzucić się do środka i dziękować mu bez przerwy. Jego wybawicielem był na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna, który teraz przerwał jego lament i zabrał go do łazienki, gdzie rzucił w niego ręcznikiem.
- Kto cię tropi - zapytał wprost. - I dlaczego.
- Ja nic nie zrobiłem! - powiedział na sam początek, ocierając twarz ręcznikiem, po czym spojrzał na starszego. - Zostałem porwany przez ghoula..
- Dlaczego ghoul miałby cię porywać, oni raczej zjadają, nie przetrzymują - nieufnie podpowiedział, zabierając od niego mokry już ręcznik i odwiesił na kaloryferze, prowadząc gościa do kuchni, w której poczęstował go sokiem. Był wyjątkowo spokojny jak na kogoś, kto naraził się na śmierć z rąk mordercy.
- Nie wiem dlaczego, po prostu mnie zabrał i zamknął w tej celi, a potem.. uciekłem - Ash uniósł szklankę i wypił zawartość. - On mnie tu znajdzie jeśli czegoś nie zrobię..
- Nie martw się, jestem rzeźnikiem, zabiłem dzisiaj dzika, uwierz mi, smród tego zwierzęcia przebije twój, a deszcz zmyje ślady - odpalił papierosa i schował zapalniczkę. - Zamknę cie w piwnicy w razie, gdyby jednak przyszedł.
Jak powiedział, tak zrobił. Tej nocy młody chłopak został zamknięty w piwnicy, której klapa znajdywała się pod ogromnym dywanem. Starszy facet sam nie wiedział, czemu zdecydował się pomóc.. może dlatego, że blondyn przypominał mu jego syna? Podarował mu również matę do spania, kołdrę i poduszkę. Niestety, musiał siedzieć tam po ciemku.

| I co teraz, słaby ghoulu 8D |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz