Menu

środa, 25 października 2017

Od Vetur'a do Noir'a

Życie polityka w Rodzinie może się mocno różnić w zależności od tego, co robisz. Jedni będą siedzieć bezpiecznie przy biurkach albo na zebraniach zarządu, przerabiając te same nudne papierki, inni zaś będą narażać życie, żeby tym drugim nic nie wchodziło w drogę. Czyli co? Bardzo łatwo to sobie wszystko wyobrazić. Ugrupowanie te ma swoje zasady których trzeba przestrzegać. Czy ludzie kiedykolwiek jednogłośnie popierali je wszystkie? No właśnie. Stąd biorą się ,,przestępcy", których zdecydowanie trzeba wyeliminować. Dzielą się oni na dwie kategorie: przestępcy bezużyteczni, oraz przestępcy z profitem. Mówi się, że wykorzystywanie już i tak spisanych istot jest kolejnym nadużyciem prawa.. ale kto posądzi szanowanego nadzorce do spraw ochrony?
Vetur sam nie spodziewał się wizyty, którą złożył mu wysoki mężczyzna w kamizelce i ulizanych włoskach. Już pierwsze spojrzenie które skrzyżowali, upewniło demona w negatywnej wadze tego spotkania. Znajomy po fachu opadł na krzesło powoli, poprawiajac koszulę i założył nogę na nogę, a na kolanie skrzyżował palce. Młody bóg nie skomentował, tylko odsunął plik kartek na bok i uśmiechnął się pod nosem.
- Ktoś ma Cię na muszce - monotonny, chrypki głos faceta rozbrzmiał w uszach właściciela gabinetu, którego uśmieszek zrobił się jeszcze większy, lecz schował go za dłońmi, opierając łokcie o blat. - nie lubię donosić, ale jestem ci dłużny.
- Doskonale wiesz Felicjanie, że ty i twój ojciec macie dług dożywotni, przypominasz jedynie o oczywistym - upomniał go, wprawiając faceta w zmieszanie i lekkie podburzenie. Nie mniej jednak jego zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej. Trochę minęło od ostatniego razu, gdy ktoś chciał go dorwać. - Powiedz.. kim jest ten obywatel?
- Trudno było mi ustalić jego tożsamość, może i nie jest profesjonalistą, ale dobrze zaciera po sobie ślady.. - zrobił dłuższą pauzę. - Moi ludzie wykluczyli jednak ingerencję spoza miasta.
- Czyli miejscowy. Trochę niepoważne z jego strony.
- Dlatego udało się ustalić kim jest - demon nadstawił uszu, z niemałym błyskiem w oku, które spodobało się młodszemu koledze. Lubił być doceniany. - To nie jaki Bartlomiej Klitzky, jeden z kadry który głosował za twoim wygnaniem. Niegdyś kandydował na twoje stanowisko i się mści. A przynajmniej tyle wywnioskowałem z działań jakie podejmował, ale są bez skutku. Mało kto chce ci się sprzeciwiać.
- Skąd miał dostęp do informacji na temat moich zmian? - to najbardziej irytowało czarnowłosego. Sam wybierał ludzi, z którymi chce pracować i zdrada w personelu bardzo mu się nie podobała. Chciał wiedzieć kto go sprzedał i natychmiastowo pozbyć się takiej osoby z otoczenia, bo jedynie dodawała mu brudnej roboty.
- Nie jesteśmy pewni.. ale istnieje prawdopodobieństwo, że to twoja żona mu powiedziała - na samo słowo żona nieźle musiał się natrudzić, żeby na twarzy nie zagościł mu grymas niezadowolenia. Co gorsze to Esther rozpuściła wszędzie plotkę o ich małżeństwie i teraz musiał udawać szczęśliwego mężusia.. cholerna siostrzyczka. A teraz jeszcze osądzali ją o sprzedawanie innym informacji o nim. Lepiej być nie mogło. Vetur westchnął i machnął na to ręką, po czym wstał i podszedł do okna, które służyło mu bardziej jako panel dotykowy. Kilka ruchów dłoni i przed nim wyświetliły się dane na temat mężczyzny który w tak niezręczny sposób próbował pozbawić go pozycji, a teraz życia. Co za mierna istota.. widząc, że podpisali jego rasę jako wampira, skrzywił się ze złości.
- Czy mamy kogoś, kto specjalizuje się w zabijaniu? - zapytał niskim tonem, powracając do biurka i wyłożył sakiewkę, którą rzucił młodszemu do rąk. Ten złapał i szybko schował, krzyżując dłonie za sobą.
- Jest ktoś, kto mógłby się tym zająć, nie jest do końca czysty, ale pracuje w szpitalu i go z tą sprawą nie połączą - odparł w zamyśleniu, próbując przypomnieć sobie jego imię. W tym czasie demon uniósł brew i obszedł biurko, opierając się o nie pośladkami. Marynarka ładnie opięła się na jego ciele dodając mu seksapilu. Ale o tym tak dla ciekawości.
- Wiesz o nim coś więcej?
- Młody.. nie jest człowiekiem, nie miał rodziny. Wyhodowany w probówce, najpewniej mutant. Robi trochę na boku ale ogółem nikomu nie zagraża. Chcesz.. go przetestować? - pytanie było nieco ciche, bo i Felicjan, choć słysząc o tym jedynie od ojca, wiedział o obrzydliwej scenie którą zastała policja na miejscu wcześniejszego "człowieka od brudnej roboty". Czarnowłosy nie zważał wtedy na to, że owa istota zajmowała się czymś, na co nie chciał tracić czasu. Był głodny. A głodny demon potrafi nie tylko bawić się w wysysanie duszy.. najbardziej wtedy syci go krwawa rzeź. Na pytanie, czarnowłosy uśmiechnął się tajemniczo, a jego oczy zaświeciły delikatnie.
- To się jeszcze okaże. Daj mi jego namiary.
____________________________________________________

Ubrany w jeansy i długi stylowy płaszcz, pod którym założony miał sweter ,,turtle neck", Vetur żwawym krokiem przemieszczał się między alejkami, sprawnie wymijając wszelkie pojazdy i śmieci, a także ludzi, którzy oglądali się za nim wzrokiem, pewnie po raz pierwszy widząc na żywo kogoś kto jest warty więcej niż puszka pasztetu. Nie bez powodu wybrał akurat takie miejsce, by spotkać młodego mężczyznę, któremu miał zlecić pozbycie się zdrajcy i przestępcy. Wreszcie dotarł pod równie zapuszczone co cała ulica studio, które robiło za kawiarnię dla ubogich. A więc swojego rodzaju Empik w wiosce liczącej pięć osób, gdzie nie ma nawet spożywczego. Wszedł do środka, zdejmując płaszcz i powiesił na wieszaku, wybierając sobie miejsce pod ścianą do spoczęcia. Ruchem dłoni przywołał kelnerkę i zamówił dwie kawy, a w oczekiwaniu na swojego gościa, oparł się o stół i podparł brodę, przyglądając się tablicom, których matrycy były o wiele droższe, niż większość mieszkań tutaj razem wziętych. A więc ,,kawiarnie" prowadził ktoś nadziany. Nareszcie. Ku jego uciesze, do środka wszedł chłopak, wieku którego nie mógł dokładnie określić, z interesującą fryzurą i znudzoną postawą. Na pewno nie kwapiło mu się specjalnie na takie spotkania, ale cóż. Jako, że demon był jedyną osobą akurat w studio, nieznajomy od razu ruszył w jego kierunku i usiadł na przeciwko, wyjmując ręce z kieszeni. Nagle jego postawa zrobiła się poważniejsza.
- Nie musieliśmy spotykać się na końcu miasta tylko żebyś powiedział, co i komu zrobić - powiedział, odważnie odpowiadając na spojrzenie zleceniodawcy, który mile zaskoczony uśmiechnął się pod nosem, wciąż opierając brodę o zewnętrzną stronę dłoni.
- Nie popierasz motta ,,klient nasz pan"? - zapytał zaczepnie, wreszcie prostując się i odbierając obie kawy od kelnerki. Przesunął jego kubek w jego stronę, a swój uniósł i upił trochę, zaraz mieszając kawą w środku. Śmieszył go pośpiech mutanta.
- Możemy przejść do rzeczy? - kolejny profesjonalista się znalazł. Vetur uniósł wzrok i po odłożeniu naczynia sięgnął do kieszeni spodni jak gdyby nigdy nic, wyjmując złożoną karteczkę, w dodatku zapisaną przez Felicjana. W środku znajdywało się imię, nazwisko, praca, miejsce zamieszkania i zdjęcie Bartlomieja. Rzucił ją na stół obok jego filiżanki i oparł się o oparcie pół okrągłej kanapy, zakładając nogę na nogę.
- Zero śladów. Nie interesuje mnie co z nim zrobisz, ma nigdy więcej nie pokazać się w tym mieście, ani w żadnym innym w pobliżu. Pozbądź się jego rodzinki też, jedynie wadzą i zaraz zaczną coś kombinować. Po robocie masz się tutaj zgłosić, numer do mojego asystenta masz na odwrocie kartki. Osobiście chce zobaczyć wtedy coś, co należy do tego sku*wiela.
Po małym monologu uniósł nadgarstek i spojrzał na czas. Chyba tyle młodemu wystarczy. I tak zamierzał upewnić się, że głupiec zdechnie potem, ale warto było przetestować możliwości nowego pupilka. Mruknął do siebie, wstał z kanapy zaraz po tym i stanął obok chłopaka, który dalej siedział.
- Nie chcesz tego zepsuć - posłał mu dosyć wredny uśmiech i poklepał po ramieniu, zanim ruszył do wyjścia, zabierając płaszcz, zostawiając Noira samego, z dwoma niedokończonymi kawami i kartką ze zleceniem.


Mefciu droga?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz