Menu

piątek, 20 października 2017

Od Vetur'a CD Fede

Zostać upomnianym przez śmiertelniczkę.. jak słodko. Kiedy odchodziła, wpatrywał się w jej plecy i zastanawiał się, jakim cudem posiadła tyle energii, by po wyssaniu z niej soków duszy po prostu wstać i rozmawiać, a potem oddalić się. Nie spotkał wcześniej jej rasy, może dlatego nie docierało do niego jak silna na prawdę może być. Uśmiechnął się pod nosem i wspomniał jej słowa; ma wrócić w bezpieczne mury, zanim pojawią się wampiry? Te krwiopijcze pasożyty powstały dzięki demonom i upadłym aniołom, jakby jakichś spotkał, musiałyby się kłaniać. Z westchnieniem zadowolenia rozpłynął się w powietrzu pozostawiając wolno opadające liście i proch, który powoli obrał na kwiatach postać leżącego mężczyzny patrzącego na księżyc. Fede.. kobieta. Nie. Jego kobieta, żywicielka. Gwieździsta opiekunka, która sama mu się oddała. Tak piękna, tak delikatna. Tego wieczoru nie wrócił do kwatery w której podarowano mu pokoje. Z rana zaś ostatni raz odwiedził długowłosą, chcąc zapamiętać jej twarz, zanim wkręci się w wir pracy i codzienności.

     Matka, jakże dziwną istotą była. Czy można tak było ją nazwać, było kwestią umowną. Nigdy wcześniej nie dopuszczono go tak blisko serca Rodziny, ale po mianowaniu go doradcą ochrony, musieli się kiedyś spotkać. Ta maszyna była wytworem technologii, ale jej inteligencja dorównywała ponadludzkiej, co nie raz go dziwiło. Vetur, można powiedzieć.. był staroświecki. Był przyzwyczajony do innych czasów, nie rozumiał ciekawostek i maszyn, jakie były teraz normalnym porządkiem dziennym. Do wszystkiego się jednak przystosowywał. I to właśnie spotkanie, jedno jedyne, z samą Matką sprawiło, że zyskał jeszcze więcej zaufania i został nauczycielem pewnej grupy młodziaków, którzy mieli zostać przyszłymi żołnierzami. Uczyć ich miał o taktykach, planach i o samej Rodzinie. A zaczął pierwsze lekcje dwa dni później i oddał się temu zleceniu na kolejny tydzień, zapominając częściowo o kobiecie-gwieździe, która uratowała go od głodu. Zdawał sobie sprawę z tego, że im ciężej pracuje jako człowiek, tym mniej czasu ma. A im mniej czasu ma, tym mniej poświęca dla najważniejszego sposobu przetrwania; uprawiania seksu czy nawet posilaniu się duszami. O wszystkim tym pamiętał, ale coś podpowiadało mu, że musi wypełnić zadanie które mu powierzono, zanim weźmie się za własne potrzeby. I tak minął jeszcze jeden tydzień, a on na skraju wyczerpania oddał swoich uczniów pod nadzór i wysłał na praktyki. Teraz, gdy ich nie było, mógł odwiedzić swoją piękną, którą a ten jeden wyjątkowy dzień śledził z ukrycia, chcąc poznać miejsce jej schronienia. Nadszedł bardzo wczesny ranek kiedy wróciła skądś, zapewne chcąc oddać się wpatrywaniu w gwiazdy, kiedy Vetur wślizgnął się do środka. Dziewczyna była w trakcie prysznica, więc usiadł on na swoistej kanapie i założył nogę na nogę, a ramiona oparł na oparciu, czekając niecierpliwie. Chciał się posilić, był pełen niezaspokojonej żądzy i głodu, który chciał na niej wyładować. Gdy otworzyła drzwi od łazienki, wychodząc w ręczniku, kiedy spojrzała na niego po raz pierwszy, zareagowała zdziwieniem i zaskoczeniem, zakrywając mocniej nagie ciało. Kto nie byłby zaskoczony widząc nieznajomego mężczyznę w swoim domu, zaraz po tym jak wyszło się z łazienki? Jednak Vetura nie interesowało teraz bawienie się w gierki, wstał z kanapy i zbliżył się do niej, a ta odsuwała się w tył, dopóki nie natrafiła na ścianę. Mocno uderzył ręką obok jej głowy, opierając się i patrząc jej w oczy. Lisa, który zawsze jej pilnował, teraz nie było widać.
- Dzisiaj ci nie odpuszczę.. potrzebuje więcej niż wtedy - powiedział, oczekując od niej zrozumienia wszystkiego na logikę, oraz szybkiego myślenia. Jej zapach doprowadzał go do szału. Chciał wbić w nią kły, wejść w nią i pocałować ją agresywnie, posilając się wszystkim, czym była. Oh jak mocno tego chciał. Ale coś mu nie pasowało. Patrzyła jakoś.. inaczej.
- ..Vetur, proszę pozwól mi się ubrać - cicho wydukała, wymownie poruszając ręcznikiem w lekkim geście, na co demon zmarszczył brwi i nachylił się mocniej. Jej zapach, do cholery..
- Teraz nawet ten ręcznik mi przeszkadza, a ty chcesz się ubierać? - zaśmiał się lekko z nutką drwiny i przysunął nos do jej szyi, przejeżdżając nim po niej i nachalnie oparł ciało o jej, wędrując ręką w dół na jej nogę i lekko w górę pod ręcznik, śledząc jej udo. Ale dziewczyna go odepchnęła. To go rozzłościło, gdyby była kimś innym, dawno przestałby być taki delikatny, a teraz osoba ta byłaby martwa. Dlaczego więc przy Fede coś go powstrzymuje?

Fedziu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz