"Jestem po to, by bronić, a bronić to zabijać", C4A.
Przedstawiając tę osobę nieoficjalnie rzekłabym, że zwą go Lyiacon, mimo tego iż odebrał to imię komuś innemu. Oficjalnie ma na lewej łydce wytatuowany kod "C4A", więc tak zapewne Stwórcy go ochrzcili... kilka dekad temu. Przestał liczyć po 1 dekadzie. W sumie teraz powinien mieć około 40 (a może 50) lat, albo wąchać zmutowane kwiatki od spodu od chwili wstąpienia do wojska. Jednak Stwórcy mieli inne plany. Zakonserwowali jego ciało w ich technologii zatrzymując jego procesy starzenia, zostawiając go z wyglądem dziarskiego młodzieńca. Tak, pół człowiek, pół machina. Lyiacon'a można więc spokojnie nazywać kuzynem współczesnych androidów.
"I ludzie żyją wciąż na ziemi zamiast z ziemią.", z książki ,,7 minut po północy".
Efekt eksperymentów, pół człowiek, pół robot? Raczej chodząca i myśląca maszyna "pokoju". Bycie kimś takim to wielki ciężar. Akumulator przenośny to ćwiartka tego ciężaru, broń to połowa, a świadomość powodu bytu - całość i drugie tyle. Ta broń którą nosi przy sobie, którą jest, to, w porównaniu do rozwiniętej po dziś dzień technologii, malutki niedopałek zapałki. Ponieważ co to za sens mieć atomówkę w wersji granatu pod pazuchą skoro rząd może cię zbombardować w każdej chwili Carem? Lecz ludzie mniejsi też zasługują na obronę, chociażby tą najmniejszą. Zaś ten niewidzialny ciężar usadawia się na karku, powodując ponury nastrój, ciągle spuszczony wzrok i poczucie winy. Ach, to uczucie zawsze można wypierać ze świadomości słowami: "To nie był mój plan. To nie był mój pomysł, by być taki." To wypieranie nie działa w nieskończoność. Powoli słabnie, ustępując zdrowemu głosu rozsądku: "Lecz to był twój wybór. Kontynuowałeś ich dzieło, tchórzu." Po dniach takowego myślenia odrzucanie złych myśli powraca naładowane. Cykl się powtarza. I tak aż do dzisiaj. Charakter Lyiacona został przez to mocno wystawiony na próbę wytrwałości i wyhartowany.
"Nie ma zawsze dobroczyńcy. I także nie ma zawsze złoczyńcy. Większość ludzi jest pomiędzy tym a tym.", z książki ,,7 minut po północy".
Milczy. Często. Jeśli ma palnąć coś głupiego, to z dwojga złego wybiera ciszę, mniejsze zło. Jak już się odzywa to stara się być jak najbardziej obiektywny, opierając swoje zdanie na faktach. Czasem, wiedząc że osoba, z którą prowadzi konwersację, ma braki w wiedzy, wprowadza ją w błąd specjalnie. Ot tak po to by zobaczyć co się stanie. A potem nie rozumie dlaczego ktoś jest zły na niego. I tak złość sprawia, że czuje się tym bardziej odmieńcem i chce odreagować. Na każdy możliwy sposób. Nie zawsze dobry. Jeszcze nikogo przez to nie zabił, zapewniam. Ale ile razy miał ochotę... Przy nadmiarze złych emocji robi własne eksperymenty. A to ulepsza siebie, a to stworzy kwas w opuszczonym baraku za miastem. Ewentualnie urządza sobie polowanie na mutanty. Każdy ma swoje hobby, a on przy swoim czuje, że się rozwija. W końcu praca wojskowych i naukowców nie poszła na marne... Cały ten opis wygląda chaotycznie i niestabilnie, lecz taki właśnie jest Lyi. Na całe szczęście z ludźmi ma do czynienia tylko gdy ma ochotę wyjść do miasta na "patrol". Ubiera wtedy swój kombinezon dla niepoznaki i maskę, unikając kontaktów wzrokowych. Większość czasu spędza na uboczu, nie musząc nikomu się zwierzać z niczego i wysłuchiwać problemów mieszkańców pierwszego świata. Jedynie latające szczury usłyszały niegdyś coś z chwili gdy nie wytrzymywał samotności, będąc pod presją. O Boże, widzisz i nie grzmisz? Czekaj, zapomniałam. Nie widzisz. Znowu się ukrywasz?
"Pod maską dobroczyńcy kryje się szaleniec. Diabeł w ludzkiej skórze z uśpionym sumieniem.", Słoń - Święta 2009.
Pora na małe wyjaśnienie skąd stał się tym kim jest. Cofnijmy się o kilkadziesiąt lat wstecz. Jesteśmy w czasach ciężkiej wojny ponadludzkiej. Służba wojskowa stała się obowiązkowa, przy czym wielu młodych ludzi ginęło na polu walki. Szczęśliwcy kończyli jako kalecy. Jednym z nich był C4A. W tym samym roku i tylko tym działała mała grupa naukowców pracujących nad krzyżowaniem ludzi i broni. Brali sobie za króliki doświadczalne poszkodowanych na bitwie. Nie ma pewności czy oni sami też byli ludźmi. Lyi zapamiętał tylko jednego dokładnie. Mężczyzna około 40-stki, z fryzurą na mnicha, który notował z zapartym tchem poczynania ku wyzdrowieniu ex-żołnierzy, co chwila poprawiając spadające za duże okulary. Wyglądał na jedynego którego chociaż trochę obchodzą ludzki uczucia tych w ich izbie. Jednakowoż stawał się coraz bardziej zawiedziony gdy wynoszono czarne worki z zawartością z laboratorium. W frustracji spojrzał wokół siebie na tych co pozostali. Zaczął pracować po nocach i przynosił to rzadsze materiały. W sumie on sam połączył żywe ciało i mechanikę w jedno. Lyi do dziś pamięta pierwszy test mechanicznej dłoni tak jakby to było wczoraj. Nawet nieprzyjemne zabiegi jak wymiana kości na wytrzymalsze protezy stalowe były wręcz szybko zapominane, ponieważ on wiedział jak to zrobić dokładnie i bez bólu. Gość wkładał wiele serca w swoją pracę, a dzieło obserwowało jego poczynania ucząc się. Dzieło żyło, będąc wciąż tworzone i udoskonalane. Mięso i stal obserwowało oraz czuło jak twórca nakłada pierwszą warstwę skóry, dla ludzkiego wyglądu. A potem tę cieńszą, przeźroczystą warstwę ochronną, zdolną do regeneracji. Tak wynikało z pierwszego testu bólu. Warstwa chroniła przed szkodliwym promieniowaniem oraz bólem cielesnym, lecz nie psychicznym i duchowym.
"Przed tobą uśmiechnąłem się. Mogę wreszcie cię dotknąć. Byłem tak szczęśliwy, że aż płakałem. Ale ty krzyknąłeś "Złe duchy", płacząc i uciekając.", Kamui Gakupo - A Doll's Voice.
Pomijając fakt, że stać miał się bronią, Pan Stwórca zadbał o to by po wojnie nikt nie wytykał go palcami. Ulepszył ten sam mechanizm odpowiedzialny za przemianę części ciała w uzbrojenie. Dzięki temu może, do granic możliwości, upodabniać się do innych ras. Ponadto jeśli będzie się w nim coś psuć, zauważy to po ciemniejących włosach. Czemu tylko on? Nie mówię, że tylko on. Nie widział czy innym też to dał. Dzień po Pan wywiózł ich niewielką grupę po raz pierwszy w świat, każdego w inne miejsce. Próbując wrócić za jego śladami zastał laboratorium jak po bitwie i krwawy fartuch... Psy lojalne zostają przy kochających właścicielach, nieprawdaż? Historia zna wiele takich przypadków. On też był lojalny. Pan nie miał szansy pokochać... (jak swoje dziecko) Teraz jest lojalny i bezpański.
"Oko za oko? Nie! Oboje oczu za oko! Ząb za ząb? Nie! Wszystkie zęby za ząb! Odpłać złu! Spraw, by wyło z bólu, by od tego wycia pękły mu gałki oczne. I wtedy, popatrzywszy na podłogę, możesz śmiało powiedzieć: to, co tutaj leży, już nie skrzywdzi nikogo, nikomu nie zagrozi. Bo jak może komuś zagrozić, nie mając oczu? Nie mając obu rąk? Jak może skrzywdzić, gdy jego flaki włóczą się po piachu, a jucha w ten piach wsiąka?", Andrzej Sapkowski.
Postać należy do Gejsza. (z kropką na końcu, która wkrótce zniknie)
"Widziałem ogrom zniszczeń jakie wyrządził człowiek, więc zanim ocenisz moją historię przyjrzyj się swojej!", Słoń & Mikser - Król Szczurów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz